sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 1

- Zajebiście - rzuciłam sama do siebie pod nosem przekraczając próg domu i rzucając walizki w kąt przedpokoju. 
- Podoba ci się skarbie? - zapytał mój ojciec powtarzając czynność, którą przed chwilą wykonałam. 
- Chce wracać do San Francisco. - warknęłam i tupnęłam nogą jak obrażona pięcioletnia dziewczynka. 
- Niestety w San Francisco nie zarobię tyle ile tutaj więc mało mnie obchodzi co w tej chwili chcesz i przestań się obrażać o wszystko. - obdarzył mnie złym spojrzeniem i wyminął ruszając najprawdopodobniej do swojej sypialni. 
- Sukinsyn - szepnęłam ponownie, zabrałam walizkę z moimi ubraniami i zaczęłam wciągać ją po schodach. 
Po wielkich trudach w końcu dotarłam do mojego nowego pokoju. Był w miarę ładny. Zważając na to, że urządził go mój ojciec to nie było tragedii, ale zmieniłabym nieco wystrój. Na środku stało ogromne łóżko nakryte białą pościelą. Ściany były kremowe, a pomieszczenie wypełniały białe meble. Co mnie najbardziej ucieszyło to było to, że na ścianie widniał ogromny plazmowy telewizor i wiedziałam, że nie będe musiała często spedziać czasu z tatą na dole, żeby obejrzeć jakieś głupie seriale. 
Do południa zdążyłam poukładać swoje ubrania w szafie i dodać kilka akcesorii z mojego starego mieszkania. Zostały mi już tylko zdjęcia. Delikatnie wyjęłam z walizki i postawiłam ma białej komodzie dwie ramki. Na jednym zdjęciu byłam ja i mama. Razem, uśmiechnięte i dobrze się bawiące. Nie mogę uwierzyć, że mnie zostawiła, że przegrała walkę z jakąś głupią chorobą. To było za wcześnie, żeby mnie zostawić. Odwróciłam wzrok, żeby się nie rozkleić i przeniosłam go na drugie zdjęcie. Dziewczyna w granatowej sukience to ja, a chłopak obejmujący ją to marzenie każdej dziewczyny w liceum - kapitan drużyny koszykarskiej Brad Sparks. Byliśmy razem na balu maturalnym i każda dziewczyna mi zazdrościła. Uśmiechnęłam się sama do siebie na to wspomnienie. Jednak czasy liceum właśnie minęły i będe musiała zacząć dorosłe życie. 

Postanowiłam przejść się po Nowym Jorku. Skoro mam mieszkać w jednym z apartamentowców na Manhattanie to warto znać okolice. 
- Wychodzę - rzuciłam do ojca, który siedział na kanapie i oglądał jakieś programy o samochodach. 
Przechodziłam właśnie przez Time Square. Nie miałam pojęcia, że jest tutaj tak samo jak na tych wszystkich zdjęciach w Google. Szyldy reklamowe dające mnóstwo świateł i ogromne ilości ludzi robiących zakupy lub poprostu siedzących w kawiarniach. Było fajnie, ale nic mi nie zwróci klimatu San Francisco. Może mam już 19 lat i nie powinnam odstawiać szopek, ale kochałam tamto miasto. Z zamyśleń wyrwał mnie kogoś głos.
- Brook? Co ty tu robisz? - usłyszałam kobiecy głos za mną, więc się odwróciłam. Uśmiechnięta blondynka zmierzała biegiem w moją stronę. 
- Ja? Mieszkam raczej - odpowiedziałam rozbawionym głosem - A ty? 
- Zapomniałaś? W drugiej klasie liceum przeprowadziłam się tutaj z rodziną - zaśmiała się. 
- Oh tak - pokręciłam głową - Zupełnie zapomniałam. 
- Nie szkodzi - uśmiechnęła się do mnie przyjacielsko - Może chcesz pujść do mnie i pogadamy? Powiesz mi w końcu czemu tu jesteś. Jest tylko kucharka w domu, więc możemy na spokojnie porozmawiać. 
Myślałam chwilę nas propozycją Tessy. Niezbyt za nią przepadałam, bo jest snobem, ale nie mam tutaj nikogo w moim wieku z kim mogłabym zamienić chociaż słowo. 
- Jasne. Chodźmy. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy do jej domu. 

- Więc.. - przeciągnęła zaraz po tym, jak weszłyśmy do salonu - To jest Martha, nasza kucharka - wskazała na dziewczynę na oko 27 lat, która siedziała na kanapie i oglądała telewizję - A to - tym razem pokazała na chłopaka obok niej - Jest Luke, opiekuje się moim młodszym bratem. 
- Cześć - powiedziałam do nich, po czym poszłam za Tessą do kuchni po picie. 
- Zamówię ci później taksówkę, bo widziałam, że zbiera się na burzę - oznajmiła dziewczyna grzebiąc w lodówce. 
- Jasne - rzuciłam, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi - Kto przychodzi o tej godzinie w gości? 
- Niewiem, pójdę otworzyć - wzruszyła ramionami i poszła w do drzwi wejściowych, a ja za nią. Tessa przekręciła zamek i nacisnęła klamkę, a w chwili kiedy to zrobiła poczułam się jak w horrorze. 
W drzwiach stał mężczyzna z pochyloną głową, a równo z tym kiedy ją podniósł rozległ się wielki huk i błyskawica. Chłopak był ubrany w jasne jeansy, wysokie trampki i czarną bluzę z kapturem naciągniętym na głowę, z pod którego wystawały pojedyncze włosy. W ręku trzymał zwykłą czarną torbę sportową. Nie wyglądał więc z ubioru strasznie, ale jego wyraz twarzy i jakaś dziwna aura otaczająca go były przerażające.
- Tęskniłaś? - zwrócił się do Tessy z chytrym uśmiechem. 
- N.. Nie - zająkała się w odpowiedzi - Nie możesz tutaj wejść. Rodzice zabronili ci tutaj wchodzić już nigdy - nabrała pewności siebie i powiedziała mu. Chłopak słysząc jej słowa zaśmiał się głośno i oparł dłonie o framugę drzwi. 
- Wpuść mnie, albo sam wejdę do kurwy nędzy - podniósł głos i poprostu wyminął Tessę wchodząc do środka. 
--------------------------------------------
Hej, witam was z nowym blogiem. Może nie spodobało wam się zakończenie tamtego, ale w zamian macie coś nowego :) Uprzedzam NIE TO NIE BĘDZIE FF TYPU DANGER. Krótki, ale takie są początki, komentujcie liczę na was. Kocham, @polishkidrauhll + jesli chcesz być informowany pisz w komentarzu
CZYTASZ = KOMENTUJESZ