- Kochanie? - moje rozmyślania przerwało mamrotanie szatyna, który dopiero co się zbudził - Już wstałaś? - zapytał już wyraźniejszym głosem i podniósł się lekko na łokciu.
- Jak widać - mruknęłam i złożyłam szybki pocałunek na jego ustach - Pamiętasz co było wczoraj? - zapytałam i zaczęłam rysować wzorki na jego klatce.
- Hmm, masz na myśli to, że się zalałem w trzy dupy? - parsknął śmiechem - Tak, to pamiętam - przytaknął. Popatrzyłam się na niego wielkimi oczami i nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Czy on właśnie sugeruje, że nie pamięta z wczorajszej nocy nic oprócz kolejki drinków przy barze?
- A no to dobrze - powiedziałam smutnym głosem i już chciałam się podnieść z łóżka, kiedy silne ramiona przyciągnęły mnie spowrotem do chłopaka.
- Serio uwierzyłaś? - zapytał, na co nieśmiało przytaknęłam, ponieważ czułam się cholernie głupio - Pamiętam wszystko zaczynając od mojej zazdrości w klubie o tego śmiecia, dążąc dalej do mojego pytania w taksówce, aż po twoje jęki w łóżku i... - chciał do kończyć, ale zamknęłam mu buzie, kładąc mu dłoń na ustach.
- Proszę cię, nie mów o tym - pokręciłam głową i wtuliłam się w niego.
- Czemu? To normalna rzecz - powiedział i przyciągnął mnie bliżej siebie - Dziewczyna z chłopakiem się kochają i pokazują jak im się podoba, no a wtedy...
- Justin - pisnęłam zażenowana, na co zaczął głupio rechotać - Jeśli będziesz tak dalej gadał to nigdy tego nie powtórzymy - oznajmiłam.
- Nie byłbym tego taki pewien - odpowiedział i poczułam jak jego ręka zjeżdża z moich bioder do złączenia ud, na co szybko zareagowałam wstając z łóżka w ekspresowym tępie.
- Cham i prostak - warknęłam z udawaną złością i pobiegłam do łazienki zostawiając go ze zdziwioną miną. Weszłam pod prysznic i umyłam się dokładnie. Następnie wysuszyłam włosy, włożyłam na siebie szlafrok i opuściłam pomieszczenie.
- No przepraszam - Justin niemal rzucił się na mnie, kiedy mnie zobaczył - Ja tylko żartowałem, nie zrobię nic wbrew twojej woli, nie gniewaj się - mówił smutnym głosem, patrząc się na mnie.
- Żartowałam, wcale się nie obraziłam - zaśmiałam się i wyminęłam, aby się ubrać.
- Wiesz, że tak nie ładnie - szatyn wyszeptał mi do ucha, obejmując od tyłu - Swoją drogą to ładna bielizna - zauważył i złożył pocałunek na moim ramieniu.
- Czy od kiedy wstałeś to pomyślałeś o czymś innym niż erotyczne sprawy? - zapytałam wciągając na nogi szorty.
- Oczywiście, że tak - odpowiedział pewnym głosem.
- Niesądze, a teraz rusz się ubrać, bo nie zamierzam cały dzień spędzić w tym pokoju - powiedziałam i wskazałam palcem na drzwi łazienki, aby tam poszedł.
- Kiedyś też będe miała tutaj swoją gwiazdę - powiedziałam, kiedy przechodziliśmy przez Hollywoodzka aleję gwiazd.
- Już masz taką gwiazdę - stwierdził Justin popijając kawę, którą kupiliśmy po drodze.
- Nie chodzi mi o tą, która można sobie obrobić na zdjęciu w photoshopie - zauważyłam.
- Ale ja nie miałem na myśli takiej - zatrzymał się i złapał mnie za prawą rękę - Zamknij teraz oczy i nie otwieraj dopóki ci nie powiem - rozkazał z uśmiechem na ustach, a ja posłusznie wykonałam polecenie, ciekawa o co mu chodzi. Poczułam jak otwiera moją dłoń i kładzie w niej zimny przedmiot, a następnie zamyka w pięść.
- Okej, możesz otworzyć - polecił. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam przedmiot w mojej ręce. Był to breloczek. Breloczek w kształcie i kolorach gwiazdy z tej aleji, ale było na nim moje imię i nazwisko. Na mojej twarzy zagościł ogromny uśmiech, którego nie mogłam powstrzymać.
- Dziękuje - pisnęłam i rzuciłam się mu w ramiona. Co z tego, że to środek chodnika.
- Nie ma za co księżniczko - powiedział - Zobacz co pisze na drugiej stronie - polecił, więc szybko zobaczyłam.
- Brooklyn, jedyna i najpiękniejsza gwiazda na moim niebie - wyczytałam na głos - Jesteś kochany, to takie słodkie - zaćwierkałam.
- To jest prawda Brook, jesteś jedyną gwiazdą na moim niebie. Jesteś dla mnie najważniejsza i musisz to wiedzieć - powiedział z powagą i złączył nasze wargi, jednak naszą chwilę przerwał telefon szatyna, który nie przestawał dzwonić. Zdenerwowany chłopak w końcu niechętnie wyciągnął urządzenie z kieszeni.
- Halo? Lepszych momentów do dzwonienia nie macie? - warknął i złapał mnie za rękę, kontynuując spacer - Nie, nie ma mnie teraz w mieście i nie wiem dlaczego ty wogóle do mnie dzwonisz - mówił do osoby po drugiej stronie. Nagle się zatrzymał i jakby znieruchomiał.
- Będę tam za sześć godzin - powiedział z grobową minął i zakończył połączenie, a następnie zwrócił się do mnie - Musimy wracać Brooklyn, natychmiast.
---------------------------------------
Przepraszam, za to co ostatnio się dzieje. Wiem, że nie ma dwóch tygodniowo, ale nie wyrabiam. Skupiam się na nauce i znajomych, a poza tym jak wiecie to ostatnio sezon przeziębień. Będe dodawała napewno raz w tygodniu, ale postaram się więcej. Przepraszam misie :( Kocham was, @secute_ollg.
Jasne, zawsze, jak jest dobrze, coś musi się spieprzyć, aby znowu było źle. Kurcze, jestem ciekawa, co takiego się wydarzyło, że nagle muszą wracać do domu. Wolałabym, aby tam zostali. W miejscu, w którym mogą pokazywać swoją miłość, nie dbając o nic innego. Mam nadzieję, że Justin szybko załatwi swoje sprawy i znów całą uwagę poświęci Brook. Czekam na następny, weny <3
OdpowiedzUsuńgoodnight-sweetheart-ff.blogspot.com
final-justice-jb.blogspot.com
Ooo to z tym breloczkiem jest takie słodkie <3. Szkoda, że taki krótki rozdział, ale z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuńAwww słodkie :)))
OdpowiedzUsuńLubię to jak piszesz nie jest ani za słodko ani zbyt prostacko. Rozdział jest świetny już nie mogę się doczekać następnego (: życzę dużo, dużo weny :D
OdpowiedzUsuńCo sie stalo? Czemu musza wracac?
OdpowiedzUsuńCzekam na nn!
X.O.X.O.
PS. Your forever
czekam nn super rozdzial
OdpowiedzUsuńS U P E R :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny? Tęsknię ;)
OdpowiedzUsuń