wtorek, 10 marca 2015

Zawieszam.

Wiem, możecie mnie uznać za sukę i wszystko inne, ale musicie mnie zrozumieć. Już pomijając szkołe... Mam po prostu problemy z samą sobą, nie akceptuje się i chcę się zmienić, ale do tego potrzebuje czasu... I daje sobie czas do wakacji. Nie będzie nowego rozdziału do tego czasu raczej, po prostu sobie nie radzę i nie ukrywam tego, a wy możecie myśleć cokolwiek. Wrócę do tego opowiadania, ale w wakacje. Przepraszam, xx. Trzymajcie się ❤️

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 18

Obudziły mnie promienie przedostające się przez bambusowe żaluzje pokoju. No tak to nie zachmurzony Nowy Jork. Swoją drogą o wiele lepiej i przyjemniej jest się budzić razem ze słońcem i seksownym chłopakiem u boku. No właśnie, nie wiem dlaczego wczoraj to zaszło tak daleko. Przecież dopiero co zostaliśmy parą, a już prawie ze sobą sypiamy. Inne pary napewno tak robą, ale czy my jesteśmy jak inni? My jesteśmy wyjątkowi i chciałabym, aby tak było. 
- Kochanie? - moje rozmyślania przerwało mamrotanie szatyna, który dopiero co się zbudził - Już wstałaś? - zapytał już wyraźniejszym głosem i podniósł się lekko na łokciu.
- Jak widać - mruknęłam i złożyłam szybki pocałunek na jego ustach - Pamiętasz co było wczoraj? - zapytałam i zaczęłam rysować wzorki na jego klatce.
- Hmm, masz na myśli to, że się zalałem w trzy dupy? - parsknął śmiechem - Tak, to pamiętam - przytaknął. Popatrzyłam się na niego wielkimi oczami i nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Czy on właśnie sugeruje, że nie pamięta z wczorajszej nocy nic oprócz kolejki drinków przy barze? 
- A no to dobrze - powiedziałam smutnym głosem i już chciałam się podnieść z łóżka, kiedy silne ramiona przyciągnęły mnie spowrotem do chłopaka. 
- Serio uwierzyłaś? - zapytał, na co nieśmiało przytaknęłam, ponieważ czułam się cholernie głupio - Pamiętam wszystko zaczynając od mojej zazdrości w klubie o tego śmiecia, dążąc dalej do mojego pytania w taksówce, aż po twoje jęki w łóżku i... - chciał do kończyć, ale zamknęłam mu buzie, kładąc mu dłoń na ustach. 
- Proszę cię, nie mów o tym - pokręciłam głową i wtuliłam się w niego. 
- Czemu? To normalna rzecz - powiedział i przyciągnął mnie bliżej siebie - Dziewczyna z chłopakiem się kochają i pokazują jak im się podoba, no a wtedy...
- Justin - pisnęłam zażenowana, na co zaczął głupio rechotać - Jeśli będziesz tak dalej gadał to nigdy tego nie powtórzymy - oznajmiłam. 
- Nie byłbym tego taki pewien - odpowiedział i poczułam jak jego ręka zjeżdża z moich bioder do złączenia ud, na co szybko zareagowałam wstając z łóżka w ekspresowym tępie. 
- Cham i prostak - warknęłam z udawaną złością i pobiegłam do łazienki zostawiając go ze zdziwioną miną. Weszłam pod prysznic i umyłam się dokładnie. Następnie wysuszyłam włosy, włożyłam na siebie szlafrok i opuściłam pomieszczenie. 
- No przepraszam - Justin niemal rzucił się na mnie, kiedy mnie zobaczył - Ja tylko żartowałem, nie zrobię nic wbrew twojej woli, nie gniewaj się - mówił smutnym głosem, patrząc się na mnie. 
- Żartowałam, wcale się nie obraziłam - zaśmiałam się i wyminęłam, aby się ubrać. 
- Wiesz, że tak nie ładnie - szatyn wyszeptał mi do ucha, obejmując od tyłu - Swoją drogą to ładna bielizna - zauważył i złożył pocałunek na moim ramieniu. 
- Czy od kiedy wstałeś to pomyślałeś o czymś innym niż erotyczne sprawy? - zapytałam wciągając na nogi szorty. 
- Oczywiście, że tak - odpowiedział pewnym głosem. 
- Niesądze, a teraz rusz się ubrać, bo nie zamierzam cały dzień spędzić w tym pokoju - powiedziałam i wskazałam palcem na drzwi łazienki, aby tam poszedł. 

- Kiedyś też będe miała tutaj swoją gwiazdę - powiedziałam, kiedy przechodziliśmy przez Hollywoodzka aleję gwiazd. 
- Już masz taką gwiazdę - stwierdził Justin popijając kawę, którą kupiliśmy po drodze. 
- Nie chodzi mi o tą, która można sobie obrobić na zdjęciu w photoshopie - zauważyłam. 
- Ale ja nie miałem na myśli takiej - zatrzymał się i złapał mnie za prawą rękę - Zamknij teraz oczy i nie otwieraj dopóki ci nie powiem - rozkazał z uśmiechem na ustach, a ja posłusznie wykonałam polecenie, ciekawa o co mu chodzi. Poczułam jak otwiera moją dłoń i kładzie w niej zimny przedmiot, a następnie zamyka w pięść. 
- Okej, możesz otworzyć - polecił. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam przedmiot w mojej ręce. Był to breloczek. Breloczek w kształcie i kolorach gwiazdy z tej aleji, ale było na nim moje imię i nazwisko. Na mojej twarzy zagościł ogromny uśmiech, którego nie mogłam powstrzymać.
- Dziękuje - pisnęłam i rzuciłam się mu w ramiona. Co z tego, że to środek chodnika. 
- Nie ma za co księżniczko - powiedział - Zobacz co pisze na drugiej stronie - polecił, więc szybko zobaczyłam.
- Brooklyn, jedyna i najpiękniejsza gwiazda na moim niebie - wyczytałam na głos - Jesteś kochany, to takie słodkie - zaćwierkałam. 
- To jest prawda Brook, jesteś jedyną gwiazdą na moim niebie. Jesteś dla mnie najważniejsza i musisz to wiedzieć - powiedział z powagą i złączył nasze wargi, jednak naszą chwilę przerwał telefon szatyna, który nie przestawał dzwonić. Zdenerwowany chłopak w końcu niechętnie wyciągnął urządzenie z kieszeni. 
- Halo? Lepszych momentów do dzwonienia nie macie? - warknął i złapał mnie za rękę, kontynuując spacer - Nie, nie ma mnie teraz w mieście i nie wiem dlaczego ty wogóle do mnie dzwonisz - mówił do osoby po drugiej stronie. Nagle się zatrzymał i jakby znieruchomiał. 
- Będę tam za sześć godzin - powiedział z grobową minął i zakończył połączenie, a następnie zwrócił się do mnie - Musimy wracać Brooklyn, natychmiast.
---------------------------------------
Przepraszam, za to co ostatnio się dzieje. Wiem, że nie ma dwóch tygodniowo, ale nie wyrabiam. Skupiam się na nauce i znajomych, a poza tym jak wiecie to ostatnio sezon przeziębień. Będe dodawała napewno raz w tygodniu, ale postaram się więcej. Przepraszam misie :( Kocham was, @secute_ollg. 

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 17

Dziękuje za pomoc w napisaniu rozdziału Oli <3 
Występują treści 18+ 
----------------------------------------------------
Od kilku godzin świetnie bawiłam się w klubie w Hollywood. Podoba mi się życie w Los Angeles. Ludzie tutaj są całkiem inni niż na drugim wybrzeżu. Nowy Jork jest miastem, gdzie tłok na ulicach nigdy nie ustaje. Od samego rana wszyscy biegną załatwić swoje sprawy, czy też denerwują się stojąc w korkach. Tutaj tego nie ma. Wszyscy są na luzie i cieszą się każdym dniem, tego mi brakowało odkąd opuściłam San Francisco. 
Tańczyłam właśnie kolejną już piosenkę z Bradem czując na sobie nieustępliwe, ponure spojrzenie Justina, który siedział przy barze wypijając kolejny kieliszek wódki. Był na mnie zły, jednak nie chciał psuć mi humoru. Zgodził się wyjść do klubu z Bradem, ale stwierdził, że nie musi nawiązywać z nim kontaktów. Taki właśnie jest, zaborczy Justin. 
- Hej Brook - usłyszałam jak Brad próbuje przekrzyczeć głośną muzykę - Twój kolega, chyba ma ochotę mnie zabić. Widziałaś jak się na nas patrzy? 
- Nie przejmuj się, po prostu on nie lubi tego typu imprez - skłamałam i założyłam ręce na jego szyi dalej poruszając się w rytm muzyki. 
- Naprawdę? Nie wygląda na takiego - zauważył i spojrzał ukradkiem na szatyna. 
- Ale taki jest, jak to mówią nie oceniaj książki po okładce - wzruszyłam ramionami i posłałam mu przyjazny uśmiech. 
- Dobrze w takim razie - przybliżył się do mnie i złapał mnie mocniej w talii -  Muszę ci coś powiedzieć. 
- Cały czas coś mówisz - zaśmiałam się jak idiotka, ponieważ byłam lekko wstawiona.
- Ale teraz na inny temat - skończył tańczyć i złapał mnie za rękę, pociągając w stronę filara przy ścianie - Kiedy wyjechałaś myślałem, że mnie to nie obchodzi. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że tak naprawdę to... To nadal coś do ciebie czuje i chcę, żebyś o tym wiedziała zanim wyjedziesz - popatrzył się prosto w moje oczy, które w tym momencie najprawdopodobniej wyglądały jak spodki. 
- Brad - zaczęłam - Ja jestem tutaj tylko przez tydzień, to nie wypali - próbowałam go przekonać - Ja też cię bardzo lubię, ale uważam, że nasz związek skończył się w liceum i musimy przy tym zostać - powiedziałam i zaczęłam się bawić palcami z nerwów - Poza tym, ja... Już mi się ktoś inny podoba i nie umiem tak łatwo z niego z rezygnować - wyjaśniłam. 
- Brooklyn, nie mów tak - pokręcił przecząco głową - Daj mi szansę, wydoroślałem i pokaże ci, że jestem lepszy od tego gościa, udowodnię ci to, tylko daj mi na to szansę.
- Nie mogę, to nie wy - nie dane było mi skończyć, gdyż chłopak złapał mnie i przycisnął swoje usta do moich. Próbowałam go odepchnąć od siebie, ale było to ciężkie, ponieważ trzymał mnie mocno za ramiona, uniemożliwiając mi ruch. Co teraz czułam? Obrzydzenie, tak właśnie. Robił to wbrew mojej woli, nie chciałam tego i wiem, że nigdy w życiu bym nie chciała znowu mieć tytułu jego dziewczyny, nie pasujemy do siebie. On nie potrafi tego zrozumieć, czy naprawdę tak ciężko jest dać komuś spokój? 
- Zostaw mnie - niemal pisnęłam, kiedy na chwilę oderwał swoje wargi od moich, jednak mnie nie posłuchał. 
Nagle poczułam ulgę, ciało Brada runęło na ziemię, a przede mną stanął wściekły szatyn. Był wściekły, jak nie coś więcej niż wściekły. 
- Czy ona nie powiedziała, żebyś ją zostawił kurwa? - ryknął do leżącego na podłodze Brada - Jak dziewczyna ci mówi, że cie niechce to tak jest i się od niej odpierdol - dodał, a następnie odwrócił się w moją stronę. Po moich policzkach spłynęło kilka łez i nawet nie wiem dlaczego. Może to nadmiar emocji, strach. 
- Chodźmy z tąd - zwrócił się do mnie nieco łagodniejszym tonem i objął swoim silnym ramieniem prowadząc do wyjścia, ale w ostatnim momencie obrócił się jeszcze.
- I spróbuj jeszcze raz dotknąć mojej dziewczyny, a nie skończy się na złamanym nosie skurwielu - dopowiedział, po czym wyszliśmy razem na powietrze. "I spróbuj jeszcze raz dotknąć mojej dziewczyny" - przeszło mi przez myśli, kiedy wsiadałam do taksówki, która już na nas czekała. Mojej dziewczyny, mojej dziewczyny. On mnie nazwał swoją dziewczyną. Zapięłam pasy i poczekałam chwilę, aż do mnie dołączy. 
- Justin, ty nazwałeś mnie swoją dziewczyną? - zapytałam cicho, kiedy ruszyliśmy w stronę hotelu. Chłopak niepewnie obrócił się w moją stronę i złapał mnie za rękę. 
- Wiesz - zaczął - To było pod wpływem emocji, ale jeśli mam być szczery to mnie by to nie przeszkadzało - powiedział i potarł kciukiem powierzchnię mojej dłoni. Serce zaczęło mi bić sto razy szybciej niż do tej pory - To znaczy - okaszlnął - Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną? - zapytał i spojrzał na mnie. Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, nie mogłam nawet kontolować tego. W środku piszczałam i skakałam z radości jak mała dziewczynka. 
- A czy jeśli się zgodzę to dalej będziesz taki zazdrosny jak w klubie i będziesz odganiał ode mnie każdego kolegę? - zaśmiałam się. 
- Zawsze byłem i będę zazdrosny - wyznał - Może nie będę każdemu dawał po mordzie, ale będe ich kontrolował - uśmiechnął się przenikliwie. 
- Hmm - położyłam palec na brodzie, udając myśliciela - Zgadzam się - uśmiechnęłam się do niego, jednak on tego nie odwzajemnił, a w zamian za to odrazu objął mnie w talii i przyciągnął do siebie łącząc nasze usta. Ten pocałunek był inny niż wszystkie poprzednie. Ten był pierwszy nasz jako pary, pierwszy, w który oboje włożyliśmy wszystkie uczucia jakie nam teraz towarzyszą. 
- Przepraszam, ale to nie jest dom publiczny - przerwał nam oburzony głos taksówkarza, na co oboje się zaśmialiśmy. 
- Dokończymy to w domu - szatyn szepnął mi do ucha, a następnie zamknął mnie w uścisku. 

- Chcesz iść spać? - zapytał chłopak, otwierając drzwi od pokoju hotelowego. 
- Nie, a ty? - zapytałam. 
- Nie - odpowiedział i przygwoździł mnie do drzwi atakując znowu moje wargi. Rzuciłam torebkę na podłogę i wplątałam palce w jego włosy, przeczesując je delikatnie. Zjechał rękoma na moje pośladki i podniósł mnie delikatnie do góry, tak abym mogła opleść nogi wokół jego bioder. Przemieścił się bliżej łóżka i nie przerywając pocałunku położył mnie na jego brzegu, podpierając się ramionami tak, aby mnie nie przygnieść. 
- Brook - wydyszał - Jesteś najlepszym co mnie spotkało od lat - wyszeptał i włożył ręce pod moją koszulkę, delikatnie sunąc nimi ku górze. W mojej głowie nagle zapaliła się czerwona lampka i szybko zatrzymałam jego dłonie. 
- Justin, nie - szepnęłam.
- Dlaczego? - uniósł brwi
- Ja - westchnęłam - Nigdy jeszcze...
- Ćiii - pokręcił głową i zaczął skaładać pocałunki wzdłuż mojej szczęki - Rozumiem, nie musimy tego robić jeśli nie chcesz. Wiesz, że poczekam.
- Ja chcę - postawiłam się mu, poddając się jednak przyjemności jaką mi sprawiał w tym momencie. 
- Zrobimy coś innego, też ci się spodoba okej? - odsunął się ode mnie minimalnie, tak, aby mieć widok na moją twarz. Przytaknęłam tylko, czekając na jego dalsze czyny. 
Chłopak delikatnie ściągnął ze mnie t-shirt oraz spodenki zostawiając mnie przed jego spragnionymi oczami w samej bieliźnie. Co mnie zdziwiło to nie krępowałam się, już nie raz mnie widział w takim stroju, a teraz dodatkowo całował każdą nowo odkrytą część mojego ciała, co sprawiało, że oddalałam się myślami całkiem gdzie indziej. Przesunął nas w głąb łóżka i wrócił ustami na moją szyję schodząc coraz niżej, aż zatrzymał się na dekolcie. Myślałam, że będzie chciał mnie pozbawić ostatniej z górnej części garderoby, jednak tego nie zrobił, a jedynie złożył tam kilka delikatnych pocałunków. Zszedł dalej na brzuch, a następnie do najbardziej intymnej części mojego ciała. Włożył palce wskazujące za gumkę moich majtek i popatrzył się na mnie prosząc o zgodę. Bez namyślu znowu przytaknęłam i pozwoliłam mu na to. Chciałam tego, chciałam go dla siebie i chciałam to z nim zrobić, jednak nie dokładnie to miał w planach. 
Delikatnie zsunął ze mnie materiał odsłaniając wszystko, co się pod nim znajdowało. Teraz dopiero poczułam się lekko skrępowana i przygryzłam wargę, co nie uszło jego uwadze. 
- Jesteś piękna, nie musisz się wstydzić. Jeśli nie chcesz, nie muszę tego robić dzisiaj - wyszeptał.
- Nie - zaprzeczyłam - Proszę - wyszeptałam niemal, że błagalnym tonem. Domagałam się więcej, moje ciało domagało się więcej. 
- Zamknij oczy - polecił, co posłusznie wykonałam. Poczułam jego język przesuwający się po mojej łechtaczce. Wciągnęłam gwałtownie powietrze z przyjemności. Jeśli uważałam, że pocałunki były najlepsze to się pomyliłam. To co czułam teraz było ciężki do opisania, ciepło rozchodzące się po moim ciele. 
- Justin - wyszło z moich ust. Chłopak nie przerywał, wyczyniał cuda swoim językiem doprowadzając mnie do szaleństwa. Były to słodkie tortury, których chciałam jednak więcej. Moje ciało zaczęło drżeć pod jego dotykiem, aż w końcu eksplodowało dając mi ogromną falę przyjemności rozchodzącą sie po wszystkich zakamarkach. 
- Justin - pisnęłam i wplotłam ręce w jego rozwaloną fryzurę. Szatyn wylizał moje soki, a następnie złożył tam ostatni pocałunek, po czym położył się obok mnie i nakrył nas kołdra. 
- Dziękuje - szpepnęłam nadal oszołomiona i wtuliłam się w jego klatkę piersiową starając się nie patrzeć mu w oczy. 
- Hej - podiósł mój podbródek - Nie musisz się wstydzić, to normalne. Ja też z tego czerpałem przyjemność. Okej? 
- Tak, okej - uśmiechęłam się do niego lekko - To było, niesamowite - wyznałam.
- Jeszcze to powtórzymy - zapewnił mnie - Dobranoc - powidział i złożył pocałunek na moim czole.
- Dobranoc - odpowiedziałam i chwilę później odpłynęłam w ramionach mojego chłopaka. 
------------------------------
Hej, mamy nowy rozdział i ponad 9000 wyświetleń, dziękuje <3 Pod poprzednim było sporo komentarzy i również dziękuje, to motywuje. Piszcie swoje opinie i do zobaczenia w next + przepraszam za jakiekolwiek błędy :) @secute_ollg 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 16

- Twój kolega przyszedł - usłyszałam ponury głos mojego ojca za plecami - Pyta się czy ma wejść, czy poczekać w aucie - dodał.
- Niech wejdzie, jeszcze chwilę to potrwa - odpowiedziałam, przetarłam ręka po czole ze zmęczenia i obróciłam się w stronę ojca - Długo jeszcze będziesz się obrażał za to, że się widujemy? - zapytałam z wyrzutem - Na litość boską, przecież to tylko przyjaciel. 
- Przyjaciel - prychnął - Przyjacielem może być ta dziewczyna Tessa, a on chce cie jedynie wykorzystać na tym wyjeździe, wspomnisz moje słowa - rzucił, ale kiedy usłyszał otwieranie drzwi szybko opuścił pokój. 
- Hej mała - przywitał się ze mną z uśmiechem. 
- Hej duży - odpowiedziałam - Przepraszam, że musisz czekać, ale niestety nie pomyślałam o paru rzeczach i nie wyrobiłam się - westchnęłam. 
- Jasne - pachnął ręką i rozłożył się na kanapie obok walizki, którą starałam się spakować - Ale wiesz, że jedziemy tylko na tydzień do Kalifornii, a nie na dwa miesiące na Hawaje? - zapytał, mierząc wzrokiem wielkość mojego bagażu.
- Jestem kobietą - wytknęłam mu - Już tylko muszę dopakować kosmetyczkę - stwierdziłam i sięgnęłam po nią. 
- Chryste panie, twoja kosmetyczka ma rozmiar połowy tej walizki. Serio musisz brać tam tyle tych mazideł? - skrzywił się - Jesteś ładna i bez tego. 
- Myślisz, że tam są same podkłady? Pogadamy o zawartości kosmetyczek, kiedy będziesz miał okres - burknęłam, na co usłyszałam cichy śmiech - A teraz posadź tyłek na walizce, żebym mogła ją zapiąć - wskazałam na torbę, a szatyn niechętnie, jednak z rozbawieniem wykonał moje polecenie. 

"Odprawa pasażerów lotu do Los Angeles odbędzie się za 15minut" - kobiecy głos rozszedł się po całej hali lotniska JFK. Oboje z Justinem stwierdziliśmy, że taniej i wygodniej będzie polecieć samolotem, niż tłuc się przez cały kraj autem, chociaż myślę, że jemu i to by nie przeszkadzało. Justin i jego ukochane dziecko, potocznie zwane Audi R8.
- Chodź, niedługo wylatujemy - chłopak pociągnął mnie za rękę w stronę bramek.
- Będe musiała iść do pracy, żeby ci zwrócić kasę za tą wycieczkę - sapnęłam.
- To jest przyjacielska przysługa Brook. Ja chciałem jechać do Kalifornii, a nie miałem towarzystwa, więc musiałem wybrać ciebie, żeby mieć z kim rozmawiać - oznajmił, kpiąc sobie ze mnie.
- Rozumiem, że byłam ostatecznością w wyborze znajomych na wycieczkę, ponieważ jako jedyna znoszę twoje upierdliwe gadanie i chumorki kobiety w ciąży? - odgryzłam się. 
- Tak właśnie, świetnie to ujęłaś - uśmiechnął się głupio - A poza tym to dobrze wiesz, dlaczego chciałem ciebie wziąść. Przecież jesteś moją przyjaciółką - oznajmił wesoło i cmoknął mnie w policzek. 
Właśnie, czy określenie "przyjaciółka" dobrze pasuje do relacji jaka mnie z nim łączy? Od czasu kiedy powiedział mi historię Ann minęły dwa miesiące, przez które właściwie wcale się nie kłóciliśmy. Uważam, że ciągłe przytulanie się i całowanie nie tylko w policzek przekracza granicę przyjaźni, ale co ja mogę wiedzieć, kiedy nigdy nie miałam prawdziwego chłopaka. 
Przeszliśmy oboje przez bramki, a następnie szybko znaleźliśmy się na pokładzie samolotu. Kiedy miałam już zająć miejsce zadzownił mój telefon. 
- Halo? - zapytałam, gdyż numer był zastrzeżony. Justin momentalnie zwrócił na mnie swoją uwagę, prawdopodobnie chcąc wiedzieć z kim rozmawiam. 
- Hej - usłyszałam nieśmiały głos w słuchawce - Brooklyn? 
- Tak, a o co chodzi? - zmarszyczłam brwi. 
- Tutaj Brad, Brad Sparks. Pamiętasz mnie jeszcze? 
- Oczywiście, że pamiętam! - niemalże krzyknęłam uradowana, bo mimo iż różne miałam o nim zdanie, to fajnie jest usłyszeć jego głos po takim czasie nie widywania się - Czemu dzwonisz? Dziwię się, że masz jeszcze mój numer - zaśmiałam się. 
- Widziałem twój post na Facebooku, że będziesz w Los Angeles, więc pomyślałem, że możemy się spotkać, wiesz fajnie by było. 
- Właściwie to nie jade sama, ale... - zerknęłam na szatyna, który tylko wzruszył ramionami - Możemy się spotkać, zadzwonię do ciebie jak dolecę, bo teraz nie mogę rozmawiać - dodałam.
- W takim razie do zobaczenia Brookie.
- Jasne, pa - rzuciłam i rozłączyłam się. Schowałam telefon do torebki, po czym spojrzałam na Justina, którego mina była conajmniej pogrzebowa.
- Jedziesz ze mną czy z Bradem, Brookie? - zapytał złośliwie. 
- O co ci chodzi? - zapytałam chłodno. 
- Jeszcze nie wylecieliśmy z Nowego Jorku, a ty już umawiasz się ze swoim były, chłopakiem.
- To jest jakiś problem? - rzuciłam ostro.
- Ależ nie, oczywiście, że nie. Nie rób sobie problemów i nie zwracaj na mnie nawet uwagi - odpowiedział spokojnie, jednak nawet z odległości dwóch kilometrów dałoby się wyczuć, że jest obrażony na cały świat. 
- Jesteś zazdrosny - zaćwierkałam i potargałam dłonią jego włosy. 
- Tak właśnie jestem - warknął zrzucił moją dłoń z włosów. 
Zapowiada się ciekawa podróż. 
-----------------------------------
Hej, hej misie! Już do was wracam, mam nadzieje, że nie wszyscy mnie zostawili :( Przepraszam za nieobecności i mam nadzieje, źe teraz wszystko sie unormuje powoli :/ Wiem, że krótki i beznadziejny, ale jakoś zaczynam po przerwie :) Kocham was, @secute_ollg
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

poniedziałek, 9 lutego 2015

Informacja

Hej kochani!
Mam dla was nie wiem, pewnie niezbyt dobrą informację. Wiem, że już długo nie było rozdziału, ale to wszystko z powodu nauki, której szczerze nie umiem ogarnąć na tą chwilę, gdyż codziennie mam sprawdziany. W związku z tym nowy rozdział pojawi się pewnie dopiero za jakieś 2 tygodnie :)
Przepraszam, ale mam nadzieję, że zrozumiecie i poczekacie :)
Kocham was, xx @secute_ollg
+ JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIALACH ZOSTAW SWÓJ ASK/TWITTER W KOMENTARZU :)

czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 15

Czułam się jakby kamień spadł mi z serca. W końcu nie dręczył mnie temat Justina i nie musiałam ukrywać przed nim ani samą sobą moich uczuć względem niego. Jeśli można to nazwać głębszymi uczuciami, po prostu bardzo go lubie i przynaje, że jest przystojny, a na dodatek słodki. Sytuacja, która wydarzyła się na parkingu zwaliła mnie z nóg. Jak wy byście się czuli, kiedy osoba, na której wam zależy staje na głowie, żeby cię przeprosić? Napewno cudnownie, czyli tak jak ja. 
- Justin, wiesz nie musisz mi mówić o tym jeśli nie czujesz się na siłach - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się przyjaźnie do chłopaka, który prowadził samochód. Swoją drogą wyglądał teraz cholernie seksownie, taki skupiony na drodze - przemknęło mi przez myśli. 
- Nie - pokręcił głową - Musimy sobie to wyjaśnić, a dla mnie to nie problem opowiedzieć ci o nas, aż do - przerwał i przłknął ślinę - No wiadomo czego - dokończył i włączył kierunkowskaz, aby skręcić w uliczkę prowadzącą na plaże. Sprawnie zajął miejsce parkingowe i wysiadł z samochodu, po to, by następnie otworzyć mi drzwi jakbym była conajmniej księżniczką. 
W ciszy zeszliśmy po drewnianych schodkach na plażę, która była praktycznie pusta. Słychać było jedynie cichy szum spokojnego morza i delikatny, ciepły wiatr. 
Justin usiadł na piasku po czym pociągnął mnie w swoją stronę, tak, że siedziałam między jego nogami, oparta o jego klatkę. 
- Przekonujesz się do mnie - zaśmiałam się i ułożyłam wygodniej. 
- Od czegoś trzeba zacząć - odpowiedział z uśmiechem - Powoli, powoli, aż w końcu będziemy mieli dwójkę dzieci i psa - zaśmiał się - A i oczywiście domek w Kalifornii, a na wakacje będziemy jeździć na Bahamy. 
- Nie stać mnie na Bahamy - zauważyłam - A po drugie nie jestem nawet twoją dzieczyną, a co dopiero żoną. 
- To jest tylko plan ogólny - wytłumaczył - Nie psuj takiej rodzinnej chwili - parsknął śmiechem. 
- Nie wiem jak ktokolwiek może z tobą wytrzymać, sama sobie się dziwie. Nigdy nie będziesz mieć żony, jesteś cholernie chamski i upierdliwy - wystawiłam mu język. 
- Ta? - uniósł brwi do góry i nieco się obniżył, by oprzeć się na łokciach - A ty nigdy nie będziesz miała męża. Jesteś cholerną marudą, która sama nie wie czego chce, więc się nie przemądżaj gówniaro - odgryzł się i poczochrał moje włosy, jakbym była dzieckiem. 
- Spadaj, jesteś tylko trzy lata starszy - zauważyłam. 
- To wystarczy, aby uważać cię za gówniarę - zaśmiał się - Okej, więc mogę już zacząć? - zapytał nieco poważniejszym tonem. 
- Tak, o to chodziło - posłałam mu łagodny uśmiech. 
- Więc, poznałem się z nią już w podstawówce. Przyjaźniliśmy się i to tak na serio - uśmiechnął się na to wspomnienie - Mogliśmy spędzać czas tylko ze sobą. W każdym razie lata mijały, a nasze charaktery się zmieniały. Kiedy byłem już w liceum wpadłem w inne towarzystwo, wiesz tych złych chłopców, którzy zaliczają dziewczyny w łazience - skrzywiłam się, kiedy pomyślałam, że mógłby coś takiego robić - Wtedy zacząłem brać, a potem też sprzedawać narkotyki. Zaczęło się od trawki, ale później szło coraz dalej - oznajmił smutno - Wtedy już byłem z Ann jako para. Na początku nie wiedziała, tylko podejrzewała, że coś się zmieniło po moim zachowaniu - przygryzł wargę i położył głowę na moim ramieniu - Po jakiś trzech miesiącach odkryła prawdę i zaczęliśmy się coraz częściej kłócić o to. Ja byłem cholernie uparty tak jak ona, nie słuchałem jej nigdy - zaśmiał się - Rodzice byli strasznie szczęśliwi, że jestem z taką dziewczyną jak ona, wtedy jeszcze byliśmy w normalnych stosunkach - westchnął - Dzień przed gadałem z nią o tym i namówiłem, żeby przyszła na imprezę do mnie i przekonała się, że to nic złego. Zanim ona spróbowała ja już zdążyłem doprowadzić się do stanu, w którym nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje, wydawało mi się, że gdyby ktoś teraz wpadł do domu z bronią to i tak bym nie zaregagował. Wtedy ona wzięła się na odwagę i spróbowała - powiedział cicho, a ja poczułam jak się spiął mówiąc o tym więc wzięłam jego dłoń w swoją i delikatnie gładziłam kciukiem - Wciągnęła się w to i co raz brała coś nowego, wszystko co było dostępne tego wieczoru, potem impreza się jeszcze bardziej rozkręciła i sięgnęła po alkohol - pociągnął nosem i wtedy poczułam jak ciepła łza poleciała na moją koszulkę mocząc ją, powodując niesamowity smutek wewnątrz mojego ciała - Film mi się urwał, rano myślałem, że po prostu śpi, ale ona nie spała - powiedział trzęsącym się głosem - Wtedy już nie było jej na tym świecie - przerwał, żeby nabrać powietrza - Razem z kolegami szybko ogarneliśmy sytuację i podrzuciliśmy ją pod jej dom. Wszystko było okej, dopóki nie wróciłem spowrotem do domu i nie zacząłem uświadamiać sobie co się działo w nocy, potem przyszła policja. Oskarżyli mnie, bo już wcześniej wiedzieli, że handluje. Zostałem skazany za przyczynienie się do śmierci człowieka. Rodzice jeszcze bardziej uświadomili mnie w tym, że wszystko jest moją winą, a już godzinę później poszłem do pudła - wtulił się mocniej w moje plecy - Kochałem ją, cholernie ją kochałem i nigdy sobie nie wybaczę. Bo to jest moja wina i nie pozwolę nigdy tobie wziąć tego, nigdy - szepnął. 
Obróciłam się przodem do szatyna, kiedy skończył mówić i postanowiłam nie komentować, tylko po prostu objęłam go ramionami i pozwoliłam się wypłakać, bo jestem pewna, że wcześniej nie miał takiej okazji. Był młody, głupi, żałuje. Widząc go w takim stanie i słysząc to wszystko co mi powiedział serce dosłownie pękało mi na kawałki. Miał wtedy może osiemnaście lat? Takie wydarzenie dla tak młodej osoby to koszmar i nie chciałabym być w jego skórze. 
- Nie umiem sobie wybaczyć, to za mną chodzi cały czas - wyszeptał. 
- Pomogę ci - zapewniłam - Razem przez to przejdziemy i w końcu przestaniesz o sobie tak myśleć, ja jestem pewna, że ona nie ma ci tego za złe - szepnęłam i wplotłam palce w jego włosy, delikatnie je przeczesując. 
Siedzieliśmy sami na plaży wtuleni w siebie jak idealna para w walentynki. A ja miałam zadanie, musiałam teraz być z nim i jak dobra przyjaciółka wspierać go, bo nikt niechce, aby jego przyjaciel czuł się jak gówno. 
-----------------------------
Hej, odrazu przepraszam nie sprawdziłam, nie miałam czasu. Ferie się mi skończyły i mam mnóstwo nauki, staram się nie zawalić odrazu na początku, wiec zrozumcie :) Mamy nowy rozdział i ponad 6000 wyświetleń, czekam na wasze opinie misie i do zobaczenia w next <3 @secute_ollg
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 14

Masz rację, ze mną jest gorzej, podobało mi się, cholera podobało mi się. Nienawidzę cię Justin, zresztą teraz siebie samej też. 
- Długo będziesz jeszcze tak siedziała na tej podłodze? - zapytała znudzona. 
- Nie, trochę mi się słabo zrobiło, ale już jest lepiej - odpowiedziałam szybko próbując sprowadzić moje myśli do porządku - Więc co z tą sukienką? 
- Mówiłam ci przecież, że jest świetna i masz ją brać - pokręciła głową - O czym ty myślisz, że masz głowę w chmurach? 
- O niczym - wymamrotałam. O twoim jebanym bracie - krzyknęłam w myślach. 
- I tak to z ciebie wyciągnę - westchnęła - Chodź, zapłacimy z to i idziemy na kawę - pociągnęła mnie za rękę. 

- Więc, spotkałam chłopaka - zaczęła blondynka, kiedy odłożyła swój kubek na stolik - Jest cudowny, no wiesz, nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru - rozmarzyła się - Spotykamy się oficialnie tydzień i jak narazie widzę same plusy. Troszczy się o mnie, jest taki słodki i naprawdę dobrze mi się z nim rozmawia - uśmiechnęła się i kontynuowała, jednak ja się całkowicie wyłączyłam, ponieważ moje myśli znowu zajął szatyn. 
Więc, spotkałam chłopaka. Jest świetny z charakteru, nie licząc małych wad, jest troskliwy, słodki i walczy o mnie, a ja jestem totalną kretynką, która go zbywa i z każdym krokiem wytyka mu jego przeszłość - pomyślałam, porównujac swoją historię do historii Tessy. 
- I to chyba już wszystko - usłyszałam, kiedy dumna z siebie zakończyła streszczenie swojej historii - A ty już się nie spotykasz z Justinem? - zapytała i wzięła łyka napoju. 
- Pokłóciliśmy się - westchnęłam - Nie wiem, ale myślę, że jemu potrzebne jest inne towarzystwo. 
- Em, nie sądzę - pokręciła głową - Serio, ostatnio chodzi jakiś smutny, nie żebym się martwiła, bo on też się o mnie nie martwi, ale wkurwia mnie jeszcze bardziej swoją obecnością niż to robił wcześniej - zaśmiała się - Ma dwie maski. Albo chodzi po domu jak cień i nic nie robi, albo wszystkim dokucza. Mama chciała go wywalić z chaty, ale ojciec stwierdził, że da mu szansę. Ogólnie była cała awantura o niego jak zawsze. 
- Serio mi przykro, że się tak kłócicie z tego powodu - odkaszlnęłam - Myślę, że powinniście po prostu dać mu spokój to się zamknie, albo powiedz rodzicom, żeby skończyli go osądzać - stwierdziłam i miałam w tej chwili ochotę przywalić sobie prosto w twarz. Tak, ty Brooklyn mówisz, żeby go nie osądzali, kiedy sama robisz to od półtora tygodnia. 
- Też tak sądzę, przynajmniej ja już skończyłam, ale mama - westchnęła - Ona nie da sobie przetłumaczyć, chociaż nie chcę nic mówić, ale on powinien zacząć się normalnie zachowywać, no wiesz skończyć te swoje gierki. Jesteśmy rodziną do cholery - podniosła głos. 
- Dokładnie, chciałabym mieć taką rodzine jaką macie wy - oznajmiłam. 
- Oj nie, nie. To jest patologia. 
- Mów co chcesz - zaśmiałam się - Ale.. - przerwałam, bo usłyszałam dzwonek oznajmiający przyjście nowej wiadomości - Chwila, tylko odbiorę - powidedziałam. 

"Wyjdź na parking i idź na koniec sektora B. Muszę z tobą porozmawiać sam na sam. Jak nie przyjdziesz to ja cię przyprowadzę. Do zobaczenia, Justin" 

Szybko zablokowałam telefon i schowałam spowrotem do kieszeni, co zwróciło uwagę blondynki. 
- Ukrywasz coś? - zapytała i uniosła brwi, tak jak to robi Justin. Jednak mają coś wspólnego. 
- Nie, to operator, dostałam dopłatę do abonamentu - skłamałam - Muszę już iść, wrócę sama, bo coś załatwię po drodze - wstałam z krzesełka i zostawiłam banknot na stoliku - Do zobaczenia jutro? - zapytałam.
- Tak jasne - uśmiechnęła się i uścisnęła na pożegnanie. 
- Dzięki, że mnie wyciągnęłaś z domu - zaśmiałam się. 
- Do usług i powiedz Justinowi, że go pozdrawiam - uśmiechnęła się szyderczo i poszła w stronę sklepów, których pewnie jeszcze nie odwiedziła. Skąd wiedziała? 

Wyszłam z centrum pewnym krokiem i odrazu skierowałam się na wskazane miejsce. Serce biło mi jak szalone, ponieważ nie widziałam co mam powiedzieć, czy ciągnąć dalej tą gre, czy dać sobie spokój. Nie wiedziałam też co on ma mi do powiedzenia, bo nie wiem co bym zrobiła, gdyby nagle wyjechał mi z tekstem w stylu "Masz rację, jestem potworem. Wyjeżdżam na stałe i mnie nie szukaj" tak jak to w tych wszystkich filmach. Nie umiem się nadal oszukiwać. Nudzę się bez niego i brakuje mi go, kiedy jest gdzie indziej. Jestem zazdrosna, kiedy widzę go z inną, tak właśnie. Jestem zazdrosna o Justina Biebera. 
Zwolniłam trochę krok, kiedy zaczęłam się zbliżać do końca tej części parkingu, kiedy zauważyłam czarne Audi zaparkowane zdala od innych aut. Cały Justin. Boi się, że jego dziecku coś się stanie - zaśmiałam się sama do siebie, przez co pewnie wyglądałam jak idiotka, po czym podeszłam do auta, przy którym stał chłopak. 
- Cieszę się, że przyszłaś - zauważył i zdeptał peta, którego wyrzucił na beton.
- Chyba nie miałam wyjścia z tego ci mi napisałeś - stwierdziłam. 
- W sumie - złapał się za podbródek udając myśliciela - Racja - posłał mi swój słodki uśmiech - Teraz masz się nie odzywać jasne? Teraz mówię ja - przeszedł odrazu do rzeczy, więc postanowiłam go wysłuchać - To co mówiłem to była prawda, na prawdę niczego nie chciałem i przysięgam zmieniłem się - położył rękę na sercu - Obiecuję ci, że niechcę ci robić krzywdy i nigdy nie zrobię. Cholernie brakuje mi spędzania z tobą czasu i cholernie mnie wkurza to, że jesteś na mnie zła. Przepraszam za to co zrobiłem, ale nie cofnę tego już. I wiem, że jestem czasami nie do zniesienia, ale taki już jestem. Wrzód na dupie - uśmiechnął się, co odwzajemniłam - I wiem, że nie powinienem cię pocałować w szatni, ale to był - westchnął - To było pod wpływem emocji, ale ja i tak muszę ci się do czegoś przyznać.
- Słucham - zachęciłam go, do wyrzucenia tego z siebie. 
- Lubię cię Brooklyn. Wiem, że mało czasu się znamy, ale cię lubie, bardzo cię lubię i - zatrzymał się i sięgnął po coś do samochodu, a po chwili stanął przede mną z małym, jasno-brązowym misiem, który w ręku trzymał serduszko - Przepraszam. 
W tej chwili byłam skłonna się rozpłakać niczym mała dziewczynka, której łepek z piaskownicy zabrał wiaderko. Przede mną stał chłopak, który starał się naprawić nasze relacje, przepraszając mnie z misiem w ręku. Wyglądał jak mały chłopiec, próbujący poderwać koleżankę z ławki. Serce mi biło jak szalone i niemal krzyczało z radości. On mnie lubi, powiedział, że mnie lubi! 
- Justin - szepnęłam - To jest cudowne. Przepraszam cię, że taka byłam, ale trudno mi było przyjąć to wszystko do wiadomości. Przepraszam, że cię osądziłam, ale zawsze tak działam, czyli jak idiotka i wybaczam ci, jeju i - wzięłam głęboki oddech - Też cię lubie, też cię bardzo lubie, ale uważam, że to za wcześnie. Poczekajmy. 
- Nie powiedziałem, że chcę dziewczyny - uprzedził. 
- Jasne, jasne - poruszyłam brwiami - Przytul mnie - powiedziałam i nie musiałam czekać, gdyż chwilę później wylądowałam w ramionach Justina - Opowiesz mi o niej dobrze? Wyrzucisz to z siebie raz na zawsze - powiedziałam mu do ucha. 
- Dobrze, ale tylko tobie - stwierdził.
- Nie powiem nikomu - zapewniłam go - I rozumiem, że ten miś jest dla mnie? 
- Ja? Jestem dla ciebie cały - zaśmiał się - Ten mały to tylko dodatek,
- Oczywiście, cokolwiek powiesz - zaśmiałam się i objęłam ramionami jego szyję. 
- Chodź - powiedział i odsunął mnie od siebie delikatnie - Jedziemy gdzieś, gdzie będziemy sami i opowiem ci o Ann - stwierdził i otworzył mi drzwi od samochodu. 
--------------------------------
Mam do was wiadomości! Otóż, mam dużą wadę wzroku i okulista powiedział, żebym nie spędzała dużo czasu przed komputerem. Będe dodawać rozdziały około 2-3 razy w tygodniu, więc myślę, że to i tak dużo :) + przepraszam za błędy, bo nie sprawdziłam :/ 
Poza tym to mamy 14 rozdział i ponad 5000wyświetleń. Czekam na wasze opinie o tym poście i do zobaczenia w next. Pamiętajcie, to motywuje. Kocham was wszystkich - @secute_ollg ❤️
CZYTASZ = KOMENTUJESZ