- Jesteś obrzydliwy, zostaw mnie kurwa! - krzyknęłam i odepchnęłam go od siebie.
- Ja jestem obrzydliwy? Popatrz na siebie, nie możesz znaleźć innej pracy, więc idziesz do jakiegoś baru, gdzie każdy może cię zgwałcić, masz szczęście, że to jestem ja, więc zamknij pysk!
- Mam szczęście? Jesteś pojebanym zbokiem! - odpowiedziałam mu piszcząc i, gdy już miał się do mnie ponownie zbliżyć uderzyłam go z całej siły kolanem w krocze.
- Co jest kurwa? - wrzasnął i złapał się za przyrodzenie upadając z kanapy na kafelki. Właśnie w tej chwili drzwi od biura otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wpadł zszokowany Justin.
- Brooklyn - wyszeptał, kiedy mnie zobaczył, musiałam wyglądać strasznie - Proszę cię wyjdź z tąd i się ogarnij w łazience - podszedł do mnie i podniósł mnie z kanapy.
- Chodź ze mną - wyszeptałam patrząc się na niego.
- Nie, za chwilę do ciebie przyjdę, ale muszę coś jeszcze zrobić. Proszę cię wyjdź - popchnął mnie lekko w stronę drzwi, jednak nie dałam za wygraną. Nie poszłam do łazienki, ale stanęłam w progu chcąc wiedzieć jakie plany ma szatyn. Chłopak podszedł do leżącego na podłodze George'a, schylił się i chwytając go z krawat gwałtownie pociągnął go do góry, na co ten zaniemówił z braku powietrza.
- Co skurwysynu? Chciałeś się zabawić? No dajesz, mogę ci zaproponować inną formę rozrywki - ryknął chłopak wprost w twarz "szefa".
- Poprostu weź z tąd swoją małą dziwkę i nie wracajcie tutaj - wysapał ten, wiedząc co się kroi.
- Ona nie jest dziwką, ale musisz wiedzieć, że nie mamy zamiaru tutaj wracać, tylko muszę coś dokończyć, mianowicie - zawahał się i w chwili, kiedy George był zdezorientowany pięść szatyna spotkała się z policzkiem mężczyzny, potem drugi raz i jeszcze jeden. Przyłożyłam dłoń do ust chcąc powstrzymać krzyk. Tak, George był obrzydliwym chujem, ale nie wiedziałam, że Justin jest skłonny go teraz zabić, jest w jakimś amoku. Totalnie inny człowiek, niż ten, z którym dzisiaj rano rozmawiałam.
- Wystarczy ci? - zapytał sarkastycznie chłopak, na co mężczyzna tylko przytaknął - Niesądze - popatrzył się na niego z przychyloną głową, po czym podniósł kolano do góry i zasunął mi cios prosto w brzuch. Dopiero wtedy upadł, a Justin obrócił się i miał zamiar iść mnie chyba szukać, jednak zauważył mnie wystraszoną w progu.
- Brook - złapał za dłoń, którą położyłam na ustach i zamknął ją w swojej - Miałaś iść do łazienki, cały czas tutaj byłaś? - zapytał troskliwie, jednak tylko przytaknęłam bojąc się, że kiedy tylko się odezwę wybuchnę płaczem - Wszystko już jest okej, jasne? - mówił cicho i ocierał kciukiem łzy z moich policzków - Nie zrobił ci nic? Nie doszło do niczego? - pokręciłam przecząco głową. Dopiero teraz dochodziło do mnie to co się dzieje, co by mogło się stać, gdyby nie szatyn. Cała się trzęsłam, mimo, że nawet nie ściągnął ze mnie ubrań to czułam jakieś obrzydzenie do siebie, ponieważ trzymał ręce tam gdzie niepowinien. Niepotrafiłam uspokoić nerwów.
- Chodź tutaj - rozłożył ramiona i przyciągnął mnie do siebie, po czym wtulił moje ciało w jego tors - Nic się nie stało, byłem blisko. Teraz posłuchaj. Pojedziemy do mnie do domu, możesz się tam umyć i przebrać. Jak chcesz to możesz nawet zostać na noc, okej? Nie martw się o nic, chodź. - odsunął się ode mnie, ale objął mnie ramieniem i tak wyszliśmy z kawiarni unikając spojrzenia ciekawych ludzi. Justin zaprowadził mnie do swojego auta i posadził na fotelu, po czym sam wsiadł za kierownicę. Znowu to zrobił. Skrzywił się nagle, złapał za klatkę i wciągnął gwałtownie powietrze.
- Justin, co ci jest? - zaalarmowałam natychmiast.
- Nic, to z nerwów poprostu. Mówiłem ci nie przejmuj się niczym okej? - obrócił się do mnie i posłał mi uśmiech, po czym odpalił auto i wyjechał na ruchliwe ulice miasta. A jednak ja uważałam, że nic nie jest w porządku z nim, ale ten temat przełożę na później.
- Jesteśmy - oznajmił, parkując przed wjazdem do garażu przy swoim domu - Pomóc ci wysiąść?
- Nie, dam sobie radę - powiedziałam cicho i opuściłam samochód.
- No okej - dołączył do mnie - To zapraszam ponownie do mnie - uśmiechnął się blado i poprowadził mnie do drzwi, które otworzył. Myślałam, że bedziemy sami, jednak w domu było jak na targu. W salonie siedzieli rozbawieni Martha z Lukiem, a wokół nich biegało trzech chłopców, krzyczących podczas zabawy. Jednak, kiedy przekroczyliśmy próg wszyscy ucichli. No tak, Justin w domu, strach się odezwać.
- Nie komentujcie nic - uprzedził ich szatyn - Matha przynieś do mojego pokoju coś do jedzenia i picia. Moja siostra jest w domu?
- Nie ma, wróci trochę później, a miała być? - zapytał Luke, lekko zdenerwowany, co wyczułam w jego głosie.
- Żartujesz se ze mnie? Bardzo dobrze, że jej nie ma i gdyby pytała o Brooklyn to jej też nie ma tutaj - powiedział, po czym wskazał mi, abym poszła na górę.
- Nikomu nie pozwalałeś wchodzić do swojego pokoju - zauważyłam, kiedy usiedliśmy na kanapie.
- Ale ty jesteś moją przyjaciółką - stwierdził - Chcesz się iść wykąpać? - przytaknęłam - Tam jest łazienka, ręczniki w środku, a i proszę - podał mi spodnie i koszulkę - To są moje rzeczy, ubierz je jak chcesz teraz.
- Dziękuje, naprawdę - uśmiechnęłam się delikatnie i zniknęłam za drzwiami łazienki.
- Mogę? - zapytałam i wskazałam na miejsce na łóżku obok chłopaka.
- Jasne, kładź się, odpocznij - uśmiechnął się - Będziesz chciała zostać na noc?
- Jeśli mogę, to raczej tak. Niechcę jeszcze dzisiaj kłócić się z ojcem.
- W porządku.
- Niewiem co mam teraz zrobić - wyznałam - Nie mam pracy, a wiesz co jest najgorsze? Boje się iść do następnej, boje się kolejnej sytuacji jak ta, poprostu nie wiem.
- Mam taki pomysł, mogę ci narazie pożyczać pieniądze jak chcesz. To znaczy masz dach nad głową, ale jeśli byś chciała jakieś nowe ubrania.
- Nie no, coś ty - przewróciłam oczami - Nie możesz na mnie wydawać pieniędzy.
- A jak będę chciał? - uniósł brew do góry.
- To ci zabronię, to po prostu nie fair - oznajmiłam stanowczo.
- Powiedz mi coś więcej o sobie. Zawsze mówimy o mnie. Nie znam nawet twojego nazwiska - zaśmiał się zdając sobie sprawę jak mało wie.
- Okej - zaczęłam - Więc nazywam się Brooklyn Cameron, mam 19 lat i pochodzę z San Francisco, miałam chłopaka Brad'a - zatrzymałam się zastanawiając co jeszcze mogę powiedzieć - Interesuję się wszystkim co popadnie. Przyjechałam do Nowego Jorku, bo mój tata dostał pracę w tutejszej policji na wyższym stanowisku, a i juz pierwszego dnia poznałam chorego dupka, który teraz jest moim przyjacielem ratującym mnie z trudnych sytuacji, to chyba wszystko - zaśmiałam się - A teraz podstawowe fakty o tobie - przygryzłam wargę.
- No dobra - westchnął - Nazywam się Justin Bieber, mam 21 lat, niedawno wyszedłem z więzienia. Moi rodzice mają kasy jak lodu. Nienawidzę całego świata oprucz Brooklyn Cameron. Hmm... Kocham szybką jazdę samochodem i lubię moją jedyną przyjaciółkę, która myśli, że jest fajna, a tak nie jest - uśmiechnął się głupkowato.
- Dobrze wiedzieć, że nie jestem fajna - powiedziałam z udawaną obrazą.
- Nie strzelaj focha Brook - szturchnął mnie ramieniem, co oddałam.
- Czasami brakuje mi mamy - westchnęłam i przeniosłam wzrok na sufit - Właściwie, to codziennie to odczuwam w jakiś sposób. Przykładowo dzisiaj, może gdyby ona żyła to miałabym lepsze stosunki z ojcem i mogłabym się dalej uczyć i zdobyć jakąś normalną pracę, a nie....
- Zapomnij o tym - przerwał mi szatyn - Chodź, wyjdziemy na balkon się przewietrzyć - zaproponował, a zaraz potem siedzieliśmy razem na fotelach ustawionych na tarasie.
- To nie jest takie łatwe zapomnieć - zaczęłam - Właściwie, możesz uważać mnie za wariatkę, bo nie zrobił mi nic, ale... Jego ręce - wzdrygnęłam się na samą myśl - On mnie poprostu dotykał, a ja niechcialam - dokończyłam łamiącym się głosem. Znowu się rozpłakałam. Nadmiar złych emocji? Najprawdopodobniej. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale kiedy odtwarzałam se wspomnienia dzisiejszego przedpołudnia... Po prostu czułam się źle, a na dodatek znowu pokazywałam Justinowi jaką jestem beksą.
- Chcesz się przytulić? - zaskoczył mnie nagle pytaniem.
- Nie, wiem, że tego nie lubisz - pokręciłam z głową, zmuszając się na minimalny uśmiech.
- Zależy z kim, ale widzę jak się czujesz, chodź - polecił mi, żebym wstała i niespodziewanie pociągnął mnie na swoje kolana, po czym obiął moje ciało - Nie musisz się przede mną ukrywać Brook. Wiem, że to dla ciebie delikatna sprawa, dla każdej dziewczyny by była, ale to już się więcej nie powtórzy, zaufaj mi. Jeśli, będziesz potrzebowała pieniędzy możesz zwrócić się do mnie, albo poszukamy jakiejś innej pracy, nie u jakiegoś psychola. Nie musisz się już bać, jesteś teraz w moim domu, ze mną i dzisiaj z tąd nie wyjdziesz, nic ci się nie stanie. Pójdziesz później spać i zapomnisz - mówił mi nad uchem i głaskał uspakajająco po plecach - Spróbuj się uspokoić - polecił i zaczął nucić pod nosem.
Jaka ja byłam głupia jeśli myślałam, że on jest okropnym człowiekiem. Jednak to piękna sprawa mieć takiego przyjaciela jak on, bo wystarczy spojrzeć na tą sytuację. Mimo iż niechciałam, to moje powieki mimowolnie opadały pod wpływem cichego głosu nad moim uchem nucącego jakąś własną melodię. Zasnęłam.
- Brooklyn - z głębokiego snu zaczął mnie wybudzać wołający, a wręcz krzyczący moje imię głos - Wstawaj do cholery! - usłyszałam za moimi plecami. Otworzyłam oczy. Kurwa to pokój Justina! Odwróciłam się, aby zobaczyć kto i co ode mnie chce. Japierdole, Tessa.
- Możesz mi do cholery powiedzieć co robisz w łóżku mojego brata?! - wydarła się i wyrzuciła ręce w powietrze.
- To nie tak Tessa - szybko wstałam na nogi i zaczęłam próbę wyjaśniania.
- Nie tak? - wskazała na łóżko - Przespałaś się z moim bratem - powiedziała całkowicie poważanie, a ja zamarłam.
--------------------
Hej, hej :) Przepraszam, że tak krótki, ale nie ma jakoś weny :/ Tak czy inaczej mamy 10 rozdział i czekam na wasze opinie. Nie zawiedzcie mnie :) Kocham was, @polishkidrauhll xx DZIEKUJE ZA PONAD 3000 WYSWIETLEN <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Ekstra ! Nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńO kurde ciekawe jak Brook się wytłumaczy i czy Tessa jej uwierzy. Nie mogę się już doczekać następnego <3.
OdpowiedzUsuń<3
UsuńCudo czekam na kolejny :-D
OdpowiedzUsuńDziekuje :)
Usuń*.*
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHA NIE MOGE XD
OdpowiedzUsuńSWIETNY ROZDZIAL <3
Omg. Tessa mnie kompletnie rozwalila... jak ona nawet mogla tak pomyslec? :o
OdpowiedzUsuńA co do rodzialo to ekstra! Justin jest taki uroczy. <3
X.O.X.O
PS. Your forever
Dziekuje <3
UsuńO boże *.* Świetne opowiadanie jak i fabuła :) Fajnie że justin i brook mają ze sobą taką dobrą relacje, ciekawi mnie czemu tessa pomyślała że Justin i Brook uprawiali dziki seks... no chyba by usłyszała jakieś dziwne dźwięki;)
OdpowiedzUsuńDziekuje :)
UsuńKiedy next? ^^ Cudo po prostu ♥♥
OdpowiedzUsuńJutro :) Dziekuje :) / Autorka
UsuńJejku, to cielawie zabrzmiało ( koncówka). Ale w ogóle, co ona robi w pokoju brata? Przecież nie może tam wchodzić. O kurcze, będzie kiepsko, jeśli Justin ją nakryje. A poza tym, Justin jest bardzo opiekuńczy w stoaunku do niej i to jest słodkie :)
OdpowiedzUsuńgoodnight-sweetheart-jb.blogspot.com
final-justice-jb.blogspot.com