poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 9

- Justin! - pisnęłam na cały dom i padłam na kolana, by być przy jego twarzy - Hej, ocknij się - potrząsnęłam za jego ramię. 
- Puść mnie Brooklyn, pomogę mu - usłyszałam głos mojego ojca zza pleców. 
- To przez ciebie! - krzyknęłam do mężczyzny - Ty go oskarżasz o wszystko i nie pozwalasz mi normalnie z nim porozmawiać! 
- Chcę cię ostrzec dziecko, martwię się o ciebie. On nie jest dobrym towarzystwem. 
- Nic nie wiesz, zostaw mnie w spokoju. Sama się nim zajmę - obdarzyłam go ostatnim spojrzeniem i powróciłam wzorkiem do nieprzytomnego chłopaka. 
- Poświęć życie dla kryminalisty - usłyszałam jak chłodno oznajmił, po czym opuścił mieszkanie trzaskając drzwiami. 
- Justin, no dajesz - mówiłam lekko trzęsącym się głosem - On już poszedł, jesteśmy sami, przecież nic ci się nie stało, to tylko omdlenie, napewno - ciągnęłam spanikowana starając sobie przypomnieć wszystkie regułki dotyczące pierwszej pomocy, które były w szkole. Chwilę później szatyn otworzył oczy i popatrzył się na mnie spod rzęs. 
- Wreszcie - odetchnęłam z ulgą - Martwiłam się o ciebie, cholera co ci się stało?! 
- Niewiem - wyszeptał - Zrobiło mi się słabo tak nagle i strasznie mnie zabolał brzuch, a właściwie klatka piersiowa, sam niewiem.
- Wstaniesz sam? - zapytałam z troską. 
- Tak chyba tak, ale mogłabyś mi pomóc? 
- Jasne - odpowiedziałam i podałam mu dłoń, po czym lekko pociągnęłam go w moją stronę, dzięki czemu stanął na nogach.
- To ja chyba wrócę do domu - oznajmił. 
- Oszalałeś? - wyrzuciłam ręce w powietrze - Przed chwilą leżałeś nieprzytomny u mnie na podłodze, a teraz masz zamiar wracać sam do domu? Zostajesz u mnie, mój ojciec se poszedł, bo go opiepszyłam, więc nie ma problemu. I gdybyś się miał pytać to tak - wskazałam palcem na siebie - Martwię się o ciebie, może nie powinnam, ale jestem człowiekiem, który ma uczucia i zdrowy rozsądek - skończyłam. 
- Okej, okej - położył ręce na moich ramionach w celu uspokojenia mnie - Zostanę dobrze? Tylko nie martw się tak, takie rzeczy się zdążają - uśmiechnął się lekko - Pójdziemy na górę? 
- Tak - przytaknęłam - Ale najpierw dam ci szklankę wody - odwróciłam się i zabrałam ze stołu butelkę wody, po czym skierowałam się do mojego pokoju. 

- Więc oto moje królestwo - otworzyłam drzwi i wpuściłam chłopaka do wnętrza pokoju. 
- Ładnie - oznajmił, rozglądając się po pomieszczeniu, po czym usiadł na skraju łóżka. 
- Dzięki, więc naprawdę wszystko w porządku? - zapytałam, po czym usiadłam obok niego - Nie wyglądałeś dobrze - zauważyłam. 
- Mówiłem ci, że czuję się dobrze i nie masz się o co martwić.
- Ta i tak będe - westchnęłam - O czym mówił mój tata? Naprawdę zrobiłeś coś strasznego? - zerknęłam na niego, jednak nie wyglądał na wystraszonego - Nie zabiłeś nikogo, prawda? 
- Brooklyn, nie dasz sobie spokoju? 
- Chciałam, ale on tak naskoczył na nas i powiedział, że masz teraz pole do popisu, żeby powiedzieć co takiego zrobiłeś, więc to chyba jasne, że jestem ciekawa. 
- Nie zabiłem nikogo - powiedział stanowczo i przełknął głośno ślinę - Ale... Można tak powiedzieć, że przyczyniłem się do czyjejś śmierci - oznajmił, a ja znieruchomiałam - To nie było umyślne i ja żałuje tego najbardziej w życiu, ale nie odwrócę czasu. Brook? Wszystko dobrze? - zapytał. 
- Chyba niezbyt - stwierdziłam - Nie wiedziałam i to taki szok, jednak ja nie uważam, że chciałeś tego i nie zmieniłam zdania co do ciebie - posłałam mu słaby uśmiech, mówiłam co miałam na myśli, ale wiadomo, że czułam się dziwnie. Odkryłam drugą tajemnicę. Ile jest ich jeszcze? Justin jest mniejwięcej jak Christian Grey, który skrywa swoją przeszłość i całe życie przed resztą świata, a ja odgrywam rolę Anastazji, która przypadkiem odkrywa jego tajemnice i chce wszystko wiedzieć, jednak jemu nadal cieżko jest cokolwiek powiedzieć. To jest tak cholernie wkurzające, a za razem cholernie fajne i pociągające. Użyłam tego słowa? Tak, bo takie właśnie według mnie jest, ale on nie jest ani trochę pociągający. Nigdy. 
- Cieszę się - odwzajemnił uśmiech - Ale - podniósł palec do góry - Więcej ci nie powiem i nawet nie próbuj robić śledztwa. 
- Obiecuje - odpowiedziałam, kiedy jego telefon zaczął dzwonić. 
- Kogo ciągnie do mnie o tej godzinie? - wyszeptał sam do siebie i wyciągnął komórkę z kieszeni bluzy - Co Tessa? Nie nie będzie mnie dzisiaj na noc w domu - przerwał kiedy ona mówiła - Nie zapiłem się i nie musisz się o mnie martwić, bo ja się o ciebie też nigdy nie martwię i w przeciwnieństwie do ciebie potrafię się zając swoim tyłkiem, zostaje na noc u znajomego, odprowadziłem twoją koleżankę do domu, żegnam - zakończył połączenie. 
- Czemu nie powiedziałeś, że zostajesz u mnie? 
- Naprawdę tego chciałaś? - uniósł brew do góry - Ona by wpadła w jakiś amok czy coś w tym stylu - zaśmiał się. 
- Racja - zauważyłam - Zmęczona jestem.
- Tak, ja też. Dużo się dzisiaj działo. Mam spać na kanapie? 
- Nie, myślę, że możesz zostać tu jeśli chcesz - stwierdziłam - Pójdę się pierwsza wykąpać - oznajmiłam i poszłam do łazienki. 

- Więc mam spać razem z tobą w łóżku? - zapytał szatyn, kiedy oboje byliśmy juz wykąpani.
- Tak, ale ja śpię pod kołdrą, a ty na niej. To mój warunek - uśmiechnęłam się i wsunęłam na materac. 
- Okej - odpowiedział - Oczywiście rozumiem, że mam spać w spodniach? 
- Nie masz innego wyboru - wzruszyłam ramionami i opatuliłam się szczelniej kołdrą, podczas gdy chłopak położył się obok mnie, tak blisko, że gdybym się obróciła, to wpadłabym prosto w jego ramiona - A i Justin? 
- Hm? - mruknął. 
- Masz jutro rano czas? 
- Zależy. 
- Chciałam poszukać pracy w jakiejś kawiarni czy coś i mógłbyś iść ze mną na rozmowę? 
- Jasne, pójdę w roli ochroniarza - zaśmiał się - Dobranoc Brooklyn - szepnął i przełożył rękę, tak że leżała na mojej talii. Uśmiechnęłam się do siebie jak debil i odpłynęłam. 

- Wstawaj - usłyszałam zachrypnięty głos za mną - Brooklyn no dawaj
- Już - wymruczałam bardziej w poduszkę, niż do niego. 
- Jest dziesiąta, a dzisiaj miałaś iść na rozmowę do kawiarni - przypomniał mi.
- Racja - zerwałam się jak oparzona - Niewiem w co się ubrać. 
- Ubierz się tak jak na codzień, nie udawaj nikogo - stwierdził i wstał, aby ubrać koszulkę. Podniosłam wzrok i zaczęłam go obserwować. Jego włosy, które teraz wydawały się nieco jaśniejsze przez wpadające do pokoju słońce sterczały we wszystkie strony, tak jak wtedy, kiedy odwiedziłam ich rano. Mogłam ponownie zobaczyć wszystkie tatuaże na jego ciele. Miał na sobie nisko wiszące na biodrach jeansy, które były wystarczająco nisko, bym mogła zobaczyć białe bokserki. 
- Obczajasz mnie - wyrwał mnie z zamysłu,
- Wcale, że nie - odgryzłam się i założyłam ręce na piersiach.
- Wcale tak, widziałem i cokolwiek powiesz to tego nie zmieni - stwierdził - Fajnie, że podoba ci się mój sześciopak - zaśmiał się i zaczął zakładać buty. 
- Pff, wcale nie masz sześciopaku, raz byłeś na siłowni, a to z ciebie przystojnego nie uczyni. Wcale mi się nie podobasz ty, ani twój sześciopak, który nie jest sześciopakiem - powiedziałam rozbawiona. On wcale nie jest fajny, nie podoba ci się - wmawiałam sobie w myślach. 
- Oczywiście, ja i tak wiem swoje.
- To dobrze bo ja też wiem swoje i moje jest bardziej realne - odgryzłam się i weszłam do łazienki, aby się ubrać. 

- Niestety, ale nie ma Pani wystarczających kwalifikacji do tej pracy - powiedział znudzony szef kawiarni. Już miałam coś powiedzieć, kiedy odezwał się Justin. 
- Naprawdę, wydaje mi się, że do bycia kelnerką nie potrzeba mieć studiów, więc nie widzę problemu - rzucił i oparł się o ladę - Poza tym ona nie wymaga od Pana jakiś milionów tylko prostą pensję, a pan szuka kelnerki. Okres próbny, jeśli się nie spodoba to ją Pan dopiero wyrzuci. Po co teraz robić scenki? - przeniosłam wzrok na szatyna karcąc go, za jego luzackie podejście do sprawy. On nigdy nie będzie musiał zasuwać tak jak ja, więc niech się nie odzywa. 
Właściciel zmierzył nas oboje wzrokiem, po czym odkaszlną i oznajmił. 
- Dobrze, okres próbny - westchnął - Zaczynasz od jutra i lepiej się nie spóźnij. 
- Dobrze, dziękuje - posłałam mu szczery uśmiech i wyszłam z lokalu, a Justin zaraz za mną. 
- Musisz być zawsze taki niegrzeczny jeśli chodzi o twój ton głosu? - zapytałam kierując się w stronę Central Parku. 
- Jeszcze niewiesz w jakich sytuacjach ja jestem niegrzeczny - złapał mnie za ramię, żeby prztstopować trochę narzucone tempo i poruszył zabawnie brwiami.
- Już nie będe o nic pytać - westchnęłam, kiedy tylko zorientowałam się co miał na myśli. 
- Za to ja muszę zapytać - przerwał i wyciągnął telefon z kieszeni - O twój numer, bo nie mam go zapisanego, ale chciałbym mieć - podał mi komórkę, a ja szybko wpisałam numer. 
- Paker Brook? - zapytał z rozbawieniem w głosie - Czy to ma nawiązanie do naszej pierwszej rozmowy, w której powiedziałem, że Brook brzmi bardziej dziarsko? 
- Chyba - zaśmiałam się - Trzymaj, ty też musisz mi wpisać swój - podałam mu telefon, chłopak zręcznie wpisał cyferki w klawiaturę i oddał mi sprzęt - Seksi Justin? - spojrzałam na niego głupkowato.
- Obczajałaś mnie dzisiaj, więc tak. Poza tym, popatrz tylko na mnie - rozłożył ręce.
- Nie obczajałam cię - poprawiłam go - I nadal twojego ego jest ogromne. 
- Cokolwiek powiesz, moje zdanie jest bardziej realne. Zapisałem się na szybkim wybieraniu pod jedynką, wiesz jestem najważniejszy - zaznaczył pokazując na siebie.
- Oczywiście, masz dzisiaj strasznie dobry chumor - zauważyłam.
- Bo wczorajszy dzień był udany od rana do nocy, więc dzisiejszy będzie jeszcze lepszy. 
- A jak z tobą? Dobrze się czujesz? - zapytałam siadając na jednej z ławek w parku. 
- Tak Brooklyn, dobrze się czuje i będe się dobrze czuł. Nie martw się. 
- I tak będe, już ci to mówiłam.
Taką rozmowę prowadziliśmy właściwie przez resztę dnia, który spędziliśmy razem do wieczora. Niestety, ja musiałam wracać do domu rozprawić się z ojcem, który miał pretensję o poprzedni wieczór, jednak ja nadal trzymałam na swoim i nie prowadziłam z nim szerszej konwersacji wiedząc, że rano muszę wstać do pracy. Kurwa, dorosłość się zaczyna.  


Siedziałam na krzesełku w metrze i popijałam kawę jadąc do pracy. Wstawanie rano napewno nie jest czymś dla mnie i niewiem jak mam tak pociągnąć na dłuższą metę. Ciszę w pojeździe przerwał dzwonek mojego telefonu. Odstawiłam kubek na bok i wyciągnęłam go z torebki.
"Seksi Justin" - wyświetliło się na ekranie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i przeciągnęłam palcem po ekranie, aby odebrać.
- Dzień dobry pakerze Brook - usłyszłam wesoły głos po drugiej stronie.
- Cześć, nie powiem tego na głos, ale Justin.
- Nie powiesz na głos, że jestem seksowny? - zapytał i jestem pewna, że poruszył brwiami. 
- Nie powiem, ponieważ jestem w metrze z innymi ludźmi - odpowiedziałam.
- Mała, wstydliwa Brooklyn - powiedział cicho - Dzwonię, żeby ci powiedzieć, że dzisiaj będę w restauracji obok, której pracujesz na spotkaniu z klientem, bo sprzedaje moje drugie auto i jak chcesz to możemy się spotkać na przerwie.
- Jasne, napewno przyjdę - odpowiedziałam wesoła - Nie wytrzymam tam tylu godzin - westchnęłam.
- Wytrzymasz, napewno - rzucił - Do zobaczenia po południu i powodzenia, pa - pożegnał się i rozłączył. Schowałam telefon spowrotem do torebki i widząc, że metro zatrzymuje się na mojej stacji, wysiadłam i ruszyłam prosto do pracy. 

- Więc wszystko mamy już chyba uzgodnione - powiedział George, bo tak miał ja imię właściciel - Tylko na przerwie przyjdź jeszcze na chwilę do mnie do biura. 
- Po co? - zapytałam zawiązując krótki czarny fartuszek.
- Muszę ci coś jeszcze powiedzieć - rzucił chłodno, zmierzył mnie wzrokiem i wyszedł.

Godziny dłużyły mi się niesamowicie, mimo dużego ruchu byłam znudzona ciągłym roznoszeniem kawy i staniem za ladą. Zerknęłam na zegarek na telefonie. 12:30. Wreszcie upragniona przerwa, jednak zamiast się odrazu spotkać z Justinem. Czemu mi tak cholernie zależy, żeby się z nim spotykać? - pomyślałam. Więc zamiast tego, musiałam jeszcze iść do biura George'a. 
- Chciał szef porozmawiać - uchyliłam drzwi od jego pokoju i zapytałam.
- Tak, wejdź - oznajmił i obrócił się na swoim krześle - I zamknij drzwi. 
- No więc? - zaczęłam i usiadłam na kanapie na końcu pokoju. 
- Panienko ty chyba nie myślałaś, że praca w tym mieście to jest na pstryknięcie palcem? - zaczął i wstał ze swojego fotela - To, że twój chłopak załatwił ją w pewnym sensie za ciebie to połowa sukcesu, a druga połowa odbędzie się teraz. 
- Co? - zapytałam całkowicie nieświadoma sytuacji. Włożyłam rękę do kieszeni, w której był telefon i odblokowałam go. 
- To, że teraz dokończymy okres próbny - powiedział stanowczo, usiadł blisko mnie i zaczął odpinać pasek. Mam uciekać? Nie, nie mogę teraz. Złapie mnie. Trzęsącymi się rękami wcisnęłam jedynkę na ekranie telefonu, który dzięki Bogu się świecił, więc mogłam zobaczyć dotykową klawiatrurę. Justin proszę odbierz - wręcz błagałam w myślach, kiedy ten zbok położył się na mnie. Justin błagam - powtórzyłam szeptem i się rozpłakałam. 
-----------------------------
Wyszedł mi chyba dosyć długi :) Mi się podoba a wam? Pamiętajcie, że komentarze motywują no i co jeszcze ... Kocham was haha ❤️ @polishkidrauhll.
A co do komentarzy to pod poprzednim rozdziałem było ich dosyć mało, jednak zdecydowałam się dodać ten rozdział dzisiaj, więc liczę na was teraz. 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

14 komentarzy:

  1. jejku swietny rozdzial! czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. COOOOOOO XDD Dawaj next :D Zajebisty <3 Jeju to bylo genialne :0 !

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejuuu ciekawe czy Justin zdąży :/ Opowiadanie jest naprawdę super ale rażą mnie te błędy!! Najbardziej "niewiem" gdzie powinno być "nie wiem" i "napewno" a dobrze to "na pewno". Musisz troszkę nad tym popracować :) A tak poza tym jest świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem miałam się poprawić ew, głupio mi, ale zapisze sobie w notatkach i będe pamiętać o tym :) Dziękuje :)

      Usuń
  4. Prosze przestan uzywac "se" a zacznij uzywac slowa "sobie". Polski jest naprawde pieknym jezykiem, wiec nie brudzmy go takimi wyrazami. :)

    Co do akcji, troche malo realne jest to, ze jej ojciec sobie tak po prostu wyszedl. Zaden odpowiedzialny dorosly by tak nie postapil (a on raczej jest odpowiedzialny).
    Jeszcze cos mi nie pasuje, ale moze to tylko wytwor mojej wyobrazni.
    Z niecierpliwością czekam na nastepny, mam nadzieje, ze poprawisz tamten blad, aby nam wszystkim sie lepiej czytalo ;)

    X.O.X.O
    PS. Your forever

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, postaram się zwracać uwagę na ten wyraz w następnych rozdzialach :)
      No co do jej ojca to się jeszcze przekonamy, no i co do jego zachowań :)

      Usuń
  5. O matko Justin biegnij do niej o zrob to za tego goscia xD Rozdzial jest swietny jak pozostale i czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę niech on jej pomoże! Świetny rozdział <3.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech Justin ją uratuje <3
    Pozniej niech w domu zrobi z nia to co ten jej "szef" teraz :D
    Rozdzial wspanialy jak kazdy ♥ Kocham cie i tego bloga! Jestes niesamowita :**

    OdpowiedzUsuń