poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 4

Odłożyłam telefon Tessy na szafkę i wróciłam do przeglądania Instagrama chłopaka. Kilknęłam w komentarze, do zdjęcia, które wcześniej przykóło moją uwagę. Było ich mnóstwo, ale postanowiłam przejrzeć tylko parę. 

"Bieber w swoim żywiole" 
"Najlepsza impreza" 
"Tylko zielsko? Biebs, nie okłamujmy się potem było coś mocniejszego, haha" 

Justin jest narkomanem? Może był i z tym skończył? 
Zamknęłam laptopa i poprostu wsunęłam się pod kołdrę. Moje myśli jednak znowu postanowił zająć zakapturzony kołek. Dlaczego ja się wogóle nim przejmuje, dzisiaj go pierwszy raz zobaczyłam (jeśli można uznać, że to było zobaczenie) na oczy. To jest tylko chory na głowę brat mojej koleżanki. No bo jak mogę go inaczej nazwać? Wchodzi se nagle do domu i robi tylko wielkie zamieszanie wokół siebie, a potem okazuje się, że właśnie opuścił więzienie. Może go Bóg opuścił. Jednak coś w nim było, takiego dziwnego, że chciałam wiedzieć czemu jest taki chłodny, czemu się tak zachwuje i dlaczego był w więzieniu. Mam nadzieję, że Tessa mi powie coś więcej ze zwykłej uprzejmości, przecież widziałam już dużo. Należy mi się. Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam w sen. 

Otworzyłam oczy i instynktownie spojrzałam na zegarek stojący na komodzie. "7:30". Dosyć wcześnie jak na mnie, ale to chyba dobrze. Wyjdę wcześniej i odniosę telefon zanim Justin zdąży wstać, bo jestem pewna, że śpi długo po tych jego imprezach. Wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki. Szybko ogarnęłam poranną toaletę i ubrałam się, a następnie zeszłam na dół. Zabrałam z lodówki mleko i płatki i usiadłam do stołu. 

"Jestem w pracy, jak musisz to dzwoń" 

Tatuś jak zawsze miły. Pominęłam jego cudowną karteczkę i zjadłam śniadanie, po czym wyszłam z domu. Najgorszą rzeczą w dużym mieście jest niemieć samochodu, lub jeden na dwie osoby. Przynajmniej mogłam schudnąć spacerując. Ruszyłam w stronę domu Tessy. 
Przeszłam niepewnie przez bramkę prowadzącą na posesję blondynki, równo z moim wejściem drzwi wejściowe się otworzyły i wyszli Martha i Luke z małym Jaxonem. 
- Hej - zatrzymałam ich - Jest Tessa? 
- Niestety, ma rano jakieś zajęcia gimnastyczne a czemu pytasz? - odpowiedział Luke
- Em, chciałam jej oddać tylko telefon. Mogę odłożyć w domu?
- Tak, drzwi są zawsze otwarte. Bieberowie nie zamykają, tylko potem zamknij furtkę, bo my wychodzimy na spacer - uśmiechnął się i poszli dalej mijając mnie. 
Szybkim krokiem poszłam w stronę domu i zapukałam do drzwi. Niby nie ma nikogo, jednak zawsze tak robię, bo może byli jej rodzice gdzieś na górze, a niechce być niegrzeczna. Odpowidziała mi głucha cisza i już miałam nacisnąć klamkę, kiedy ktoś to zrobił od drugiej strony. Drzwi się uchyliły, a zza nich wyszedł Justin. W samych dresach, bez kaptura. Był przystojny? Tak, tak mogę stwierdzić. Jego włosy miały piękny kolor i sterczały na wszystkie strony, napewno dlatego, że dopiero się obudził. Jego klatkę piersiową pokrywały tatuaże, tak jak całą lewą rękę i połowę prawej. Był opalony i umięśniony. Tak jak widziałam ukradkiem zeszłego wieczoru, miał mocno zarysowaną szczękę. 
- A ty.. - przeciągnął patrząc się na mnie jak na idiotkę - Długo jeszcze będziesz się na mnie patrzyć? - otrząsnęłam się i podniosłam wzrok spotykając jego znowu zimne spojrzenie. 
- Nie. Sorka, zamyśliłam się - wykręciłam się szybko, jednak nie uważam, że mi uwierzył - Przyszłam oddać telefon twojej siostrze. Mogę? - wskazałam na przedpokój. 
- Niewiem czy mogę wpuścić cię do domu - westchnął blukując mi przejście. 
- Dlaczego? - zapytałam lekko wystraszonym głosem. 
- Bo.. - położył palec na brodzie udając myśliciela i lekko się uśmiechnął - Źle o mnie sądzisz, obgadujesz mnie a tak nieładnie - spojrzał spowrotem na mnie nadal się uśmiechając. Słodki ma uśmiech - pomyślałam. Nie Brook! - upomniałam się w myślach, nie możesz tak myśleć o jakimś narkomanie. 
- Jezu Justin nie obgaduje cię - powiedziałam znudzonym głosem - Mogę wejść? 
- Od kiedy se mówimy po imieniu? - zapytał, rezygnujać i przepuszczając mnie do wnętrza domu. 
- Od kiedy masz taki dobry humor i się uśmiechasz? - odpowiedziałam pytaniem. 
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, a ja byłem pierwszy w tej zabawie - upomniał mnie siadając przy stole, na którym kładłam telefon. 
- Zabawie? - zapytałam unosząc brwi i prychając pod nosem - Jestem Brooklyn. 
- Tak zabawie - odpowiedział ze śmiechem - Ładnie, a mogę mówić Brook? - zapytał odsuwając dla mnie krzesło obok siebie, na które nieśmiało usiadłam - To wiesz, brzmi tak bardziej dziarsko. 
- Serio? - wybuchnęłam głośnym śmiechem - Dziarsko. Uważasz, że jestem jakimś napakowanym murzynem z tatuażami? - popatrzyłam się na niego. 
- Nie, ale tak mi się podoba - oznajmił - Nie lubisz tatuaży? - zmienił temat unosząc brwi. 
- Lubię - pokręciłam głową - Są świetne, tylko nie wyobrażam sobie siebie z tatuażem, bardziej facetów. U nich to jest seksowne. - powidziałam luźno i za chwile zdałam sobie sprawę z tego o czym pomyślał. 
- Wiedziałem, że uważasz mnie za seksownego - oznajmił, oparł się o oparcie krzesła i założył ręce na klatce piersiowej - Nie zaprzeczysz, że taki jestem prawda Brook? 
- A widzisz - posłałam mu spojrzenie - Zaprzeczę. Nie jesteś wogóle seksowny. Jesteś odrażający. Wszyscy się ciebie boją, zachowujesz się jak własny cień. - mówiłam szczerze jednak nie obchodziła mnie jego reakcja na prawdę, bo mam to w dupie. 
- Brooklyn - zaczął niskim głosem i zaczął się pochylać w moją stronę - Nie umiesz kłamać. Możesz udawać twardzielkę, ale każda dziewczyna chce taką być, a nie jest - przysunął się jeszcze bardziej, tak, że nosem dotykał mojej szyi - Wiem, że się boją i bardzo dobrze - szeptał mi do ucha - Ale ty - przejechał nosem po mojej szyi powodując dziwne uczucie w moim ciele - Ty uważasz to za seksowne. To, że taki jestem i tak się zachowuje, że wszyscy się mnie boją pociąga cię i ty to wiesz - skończył i zaczął składać pocałunki na wzdłuż mojej szczęki. Było mi tak przyjemnie, czułam jego ciepło i zapach drogich męskich perfum. Brook co ty wyprawiasz! - kolejny głos w mojej głowie się odezwał powodując przywrócenie mi rozsądku. Szybko odepchnęłam go od siebie. 
- Możesz mi powiedzieć co ty robisz - zapytałam siadając normalnie na krześle. 
- Ja? Nic, tylko co udowadniam swoją rację - wzruszył ramionami. 
- Prubując mnie uwieść? 
- Nie, niechce ciebie, wiem, że ty mnie pragniesz, ale...
- Zamknij się. Mówię, że jesteś odrażający i teraz to się jeszcze bardziej potwierdziło.
- Potwierdziło? - parsknął śmiechem - Podobało ci się Brook - stwierdził. 
- Nie i nie wmawiaj mi inaczej, bo znam siebie i swoje odczucia. Jesteś obrzydliwy - oznajmiłam i zaczęłam się podnosić do wyjścia. 
- Już idziesz? - zapytał zdziwiony i również wstał.
- Raczej, nie będe tu siedzieć z takim dupkiem jak ty.
- Uważaj co mówisz - ostrzegł mnie, a jego wyraz twarzy znowu się zmienił na ten, którego nie lubiłam - Odwieźć cię? - zaproponował. 
- Nie musisz się fatygować, poza tym nawet nie jesteś ubrany - stwierdziłam i przewróciłam oczami. 
- Nie przewracaj oczami w moim domu. 
- Nie będziesz mi rozkazywał, poza tym zaraz wyjdę i już nie będe w twoim domu - wzruszyłam ramionami drwiąc z niego. 
- Poczekaj minutę, zaraz tu przyjdę i cię odwiozę. Postaraj się nic nie zepsuć. - powiedział o pobiegł na górę. 

- Skąd masz R8? - zapytałam, kiedy kierowaliśmy się w stronę samochodu.m
- Kupiłem sobie - odpowiedział.
- Pracujesz? 
- Nie, to znaczy pracowałem i nie powiem ci gdzie.
- Zanim poszłeś do pudła - westchnęłam nie kontrolując tego co właśnie powiedziałam.
- Brook - przystanął i pociągnął mnie za przedramię - Przestań mi chociaż ty o tym gadać jasne? Z tobą mam lepszy kontakt niż z moją rodziną chociaż cię właściwie nie znam, więc proszę cię nie psuj tego jasne? Będzie miło i jakbyś niezauważyła jestem dla ciebie miły, a nie taki jak dla Tessy więc nie spierdol tego - rzucił lekko wkurzony. 
- Mogę poprowadzić? - zmieniłam nagle temat. 
- Co? - zapytał i spojrzał na mnie wielkimi oczami. 
- Masz fajne auto, ja mam prawko i też jestem fajna - powidziałam i odrzuciłam gestem włosy do tyłu. 
- Nie jesteś fajna - stwierdził - I nie, to auto kosztowało tyle ile w życiu nie będziesz mieć - wskazał na Audi kluczykami - Ja je kocham całym moim sercem - mówił szczerze, a ja starałam się nie wyśmiać go - I nigdy go nie zostawię, jesteśmy szczęśliwi razem. 
- Jesteś chory - stwierdziłam i usiadłam na miejscu pasażera. Szchyliłam się, żeby zawiązać buta, kiedy moją uwagę przykóło coś pod fotelem. Podniosłam wzrok, jednak Justin zamykał dom (podobno tego nie robią) więc sięgnęłam ręką po moją zdobycz. Nie wierze. Czemu Justin trzyma pod fotelem w aucie kokainę? 
---------------------------------------
Jest czwarty rozdział!! W miarę długi mi wyszedł i mi się podoba. Pokazuję troche osobowości Justina i Brook. Justin jest uzależniony? Czekam na wasze komentarze, pamiętajcie im więcej tym szybciej rozdział. Kocham was i do następnego, @polishkidrauhll xx 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

7 komentarzy:

  1. A jednak, narkotyki! Ciekawe, czy to przez to siedział, ale coś czuję, że nie tylko. Jest zbyt tajemniczy. Jed ak dla Brook stał się miły i bardzo mi to odpowiada. Może faktycznie będą potrafili się dogadać i znaleźć wspólny język? Chociaż ona udaje że go nie lubi, prawda jest inna. Pociąga ją jego tajemniczość :))
    Bardzo się vieszę, ze udało Ci się dodać rozdział tak szybko. Weny <3
    final-justice-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog :) taki tajemniczy trochę, zastanawiam się dlaczego akurat dla Borok Justin jest miły ;) i o co chodzi z tym więzieniem ;) do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm jak on ja calowal <3 Awww

    Tylko rozdzialy moglyby byc troszke dluzsze, prooosze? :D

    X.O.X.O.

    PS. Your forever

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twojego bloga, ciebie kocham xd ♥ jesteś cudowna
    ..do następnego ^^

    OdpowiedzUsuń