piątek, 30 stycznia 2015

Rozdział 13

Minął tydzień od mojej kłótni z Justinem. W tym czasie zdążyłam pogodzić się z Tessą, gdyż sama zadzwoniła i stwierdziła, że się myliła. Nie wychodziłam prawie wogóle z domu i nudziłam się. Byłam tylko raz na zakupach co nie należało do listy "top10 ulubionych wypadów", ponieważ spotkałam tam Justina. Oczywiście żadne z nas się do siebie nie odezwało, obdarzyliśmy się tylko ponurym spojrzeniem, niosącym nienawiść. Tata dowiedział się o tym, co wydarzyło się w mojej ostatniej pracy i zakazał mi narazie szukania nowej w obawie o moje bezbpieczeństwo. Ogólnie mówiąc to od tygodnia czuje się jak więzień własnego domu. 
Przełączałam właśnie programy telewizyjne, szukając czegoś wartego mojej uwagi, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. 
- Super, jeśli tym razem to znowu ty Justin to lepiej odejdź jeszcze zanim wstałam - warknęłam pod nosem i zwlokłam się z kanapy, by otworzyć drzwi. Pociągnęłam za klamkę i ukazała mi się blond czupryna Tessy. 
- A ty co chcesz? - zapytałam.
- Brooklyn, czy ty widziałaś jak wyglądasz? - wparowała do środka, rzucając torebkę w przedpokoju - Już, idziemy do twojego pokoju i robimy z tobą porządek - rozkazała.
- Myślę, że to na prawdę nie jest... - zaczęłam z niechęcią, ale mi natychmiast przerwała.
- To jest świetny pomysł, jeśli dzisiaj ze mną nie wyjdziesz to twój mózg zgnije totalnie od codziennego oglądania powtórek Hannah Montana, marsz do pokoju - wskazała na schody, po których weszłam nie chcąc zaczynać dyskusji. 

- Zaczynamy od ciuchów - otworzyła szafę i zaczęła rozglądać się po półkach - I tak idziemy do centrum handlowego, ale musisz jakoś wyglądać, więc trzymaj te spodnie - rzuciła we mnie materiałem - I może... Tą koszulkę - wyciągnęła z półki biały t-shirt i ponownie nim we mnie rzuciła - Zabieraj te łachy i idź się ubrać, a jak skończysz to ja wchodzę to łazienki i coś zrobimy z twoimi włosami. 
- Najlepiej jeśli je zgolisz na łyso - rzuciłam i zniknęłam za drzwiami łazienki. Niestety zaraz potem powitało mnie moje odbicie w lustrze, kurde ona ma racje. Wyglądam jak stara panna, niedługo będę miała pięćdziesiąt kotów. Wyzdrygnęłam się na samą myśl i szybko wzięłam zimny prysznic, po czym ubrałam wybrane przez dziewczynę ciuchy. 
- Możesz wchodzić - zawołałam, aby Tessa weszła i dokończyła swój plan przywracania mnie do życia. 

- Przeszłyśmy już prawie całe centrum, a ty nadal nic nie wybrałaś? - zapytała znudzona blondynka. 
- Mówiłam ci, że to nie jest dobry pomysł, powinnam leżeć na kanapie, gdzie moje miejsce - odpowiedziałam dumna z tego, że miałam rację. 
- I poczekać, aż ci wypadną włosy - westchnęła - Muszę iść do łazienki, poczekasz tutaj? 
- Myślę, że pójdę jeszcze do tego pierwszego sklepu zobaczyć za jakąś sukienką - stwierdziłam - Zadzwoń do mnie, jak będziesz mnie szukać.
- Okej - rzuciła i pobiegła w stronę toalet.
Zupełnie zapomniałam, że dzwoniła ciotka Jenna i zaprosiła nas na ślub. Właściwie to już jej piąty ślub w przeciągu dwóch lat, ale nie wnikam w szczegóły. 
Szybkim krokiem weszłam do sklepu i zaczęłam przeglądanie sukienek, kiedy usłyszałam dźwięczny, dziewczęcy śmiech za mną. Obróciłam się, aby zobaczyć zapewne pustą blondynkę, która wyśmiewa jakąś dziewczynę, ale to co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Dwa regały obok stał Justin w towarzystwie wysokiej, opalonej (oczywiście sztucznie opalonej) blondynki, właściwie jej włosy przypominały bardziej platynę. Cokolwiek myślałam o nim tydzień temu nagle odpłynęło i zamieniło się we wściekłość, ale nie taką jaką powinnam do niego czuć. Zaczęłam natychmiast działać. Biegiem zgarnęłam pierwszą lepszą sukienkę i weszłam do przymierzalni, lekko uchylając kurtynę, aby ich obserwować i podsłuchiwać. 
- Więc... - przeciągnęła ta pusta lalka - Lubisz mnie? 
- Tsa - rzucił szatyn, nawet na nią nie patrząc. Jasne, kłam dalej - prychnęłam pod nosem. Jednocześnie popatrzyłam na przypadkową sukienkę, którą wzięłam. Całkiem ładna - pomyślałam i postanowiłam ją przymierzyć, kiedy nagle ktoś wszedł do mojej przymierzalni. 
- Co jest kurwa? - wrzasnęłam i gwałtownie się obróciłam niemal wpadając na... Justina. 
- Widziałem cię odkąd weszłaś do sklepu, aż to czasu kiedy mnie zobaczyłaś, zrobiłaś się zazdrosna i postanowiłaś się dowiedzieć kim jest ta dziewczyna - powiedział chłodno. 
- Po prostu nie chciałam cię oglądać i wcale nie podglądałam was z tąd, coś ci się pojebało w twojej pustej głowie - odpowiedziałam i założyłam ręce na piersiach. 
- No w końcu jestem zabójcą, to po co mnie oglądać - prychnął - Możesz śmiało zadzwonić po ochronę sklepu wiesz? 
- Nie ma sprawy, jeśli z tąd nie wyjdziesz za minutę to zacznę krzyczeć - odpowiedziałam. 
- A więc mamy jeszcze minutę - spojrzał na zegarek, a następnie znowu na mnie - Nadal masz o mnie takie zle zdanie? - zapytał przygnębiony. 
- Tak - odpowiedziałam pewna siebie, ale głos w mojej głowie niemal, że krzyczał "Nie, nie" 
- Nie wierzysz mi w to co ci powiedziałem u ciebie w domu? Nie wierzysz w to, że mi na tobie zależy? Uważasz mnie za, aż takiego dupka? 
- Powiedzmy. 
- Kurwa Brook! - podniósł głos i pociągnął za końcówki włosów - Możemy o tym porozmawiać, ja ci wszystko wyjaśnię, uwierz mi. Proszę. 
- Myślę, że wiem już wszystko, możesz opuścić tą szatnię? - wskazała palcem za niego. 
- Nie mogę, bo ty nadal nie rozumiesz, że chcę się z tobą nadal przyjaźnić, że przepraszam, że nie umiem sobie nadal sam z tym poradzić i, że potrzebuje cię koło mnie. Lubię z tobą spędzać czas i chcę ci wszystko wytłumaczyć, wiem, że to mógł być dla ciebie szok, dla wszystkich był, ale nie myśl, że nie żałuję, bo to było najgorsze co mogło się mi przytrafić w życiu - mówił zdesperowany - Porozmawiaj ze mną.
- Mówię serio Justin, idź z tąd, nie mam ochoty z tobą gadać. 
- Nie - warknął i gwałtownie wpił się w moje usta, przypierając mnie do ściany szatni. Byłam zaszokowana nagłym obrotem sprawy, ale nie umiałam się oprzeć. Owinęłam ręce wokół jego szyi, przybliżając chłopaka do mojego ciała. Szatyn przeniósł ręce na moją talię, pogłębiając pocałunek. Wplątałam dłonie w jego włosy, delikatnie masując skórę głowy. 
- Stop - szepnęłam przez pocałunek - Justin przestań - odepchnęłam go od siebie,
- Przepraszam - westchnął - Wiem, że to nie powinno się wydarzyć, ale myślałem, że to zmieni twoje myślenie o mnie - podrapał się po głowie. 
- Nie, to nic nie zmieniło - warknęłam - Nadal uważam to co uważałam tydzień temu i - zamyśliłam się - Po prostu z tąd wyjdź. 
- Nie odpuszczę, będe walczyć o naszą przyjaźń - powiedział stanowczo i już miał wyjść, kiedy się zatrzymał - A no i nie musisz być zazdrosna, to była moja kuzynka - rzucił na koniec i poszedł. 
Usiadłam na podłodze, próbując przyswoić do siebie wiadomości i ostatnią sytuację. Pocalowaliśmy się, kurwa pocałował mnie.
- Brook! Szukałam cię! - moje rozmyślania przerwała Tessa, która wpadła do przebieralni - Na co czekasz? Sukienka jest świetna, bierz ją - wyrzuciła ręce w powietrze - Z tobą jest gorzej niż z moim młodszym bratem - pokręciła głową. 
Masz rację, ze mną jest gorzej, podobało mi się, cholera podobało mi się. Nienawidzę cię Justin, zresztą teraz siebie samej też. 
---------------------------------------
Hej, hej! Mamy nowy rozdział, z góry przepraszam, że nie sprawdzony, ale nie miałam czasu, bo byłam dzisiaj u lekarza :/ Cieszę się z tego jak komentowaliście ostatnie rozdziały i oby tak dalej, czekam na wasze opinie przy tym :) Kocham was misie, @secute_ollg ❤️
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

13 komentarzy:

  1. Wczoraj zaczęłam czytać twojego bloga, znalazłam go przypadkiem i nie sądziłam, że aż tak mi się spodoba. Strasznie się ucieszyłam gdy zobaczyłam dzisiaj kolejny rozdział. To opowiadanie jest takie... inne i dlatego tak strasznie mi się spodobało. Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm przyjaciele z korzysciami?

    X.O.X.O.
    PS. Your forever

    OdpowiedzUsuń
  3. Pocałowali się :D Oraz się już pogodzą. Czekam na next ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam z niecierpliwością na następny! :) Niech się już pogodzą. Ten pocałunek.. <3 Jejka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawdę powiedziawszy, szkoda mi Justina, widać że cierpi po stracie Justina i mam nadzieję, że w końvu uświadomił to Brook. I to w jaki sposób uświadomił. Nie spodziewałam się takiego pocałunku, zwłaszcza, bądź co bądź, agresywnego. Ale taki najlepszy, zwlszcza w tej sytuacji, niż gdyby znów miał jej tłumaczyć, a ona przestałaby go słuchać. Świetny rozdział, weny ;*
    goodnight-sweetheart-jb.blogspot.com
    final-justice-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeej kiedy Brook się w końcu do niego przekona :/ Widać, że mu zależy i się stara. Mam nadzieje, że szybko się pogodzą:) do następnego ✌

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam shawty.
    Życie to gra, pamiętasz?
    Teraz też jesteś w grze, ale tym razem to ja rozdaje karty. Grasz według moich zasad, tym razem role się odwróciły. Budynek ma 5 poziomów, na każdym z nich czeka ciebie coś innego.Obserwuje, każdy twój ruch i muszę przyznać, że jak narazie jestem pod wrażeniem twojej odwagi. Tak, wszędzie są kamery, nie ukryjesz się przede mną. Niedługo zobaczysz co to jest strach i walka o życie. Będziesz dostawała zadania, każde ukończone zadanie to nagroda, a nieukończone to śmierć przypadkowej osoby, która umrze przez ciebie. Każdy sprzeciw i odmowa wykonania zadania grozi karą, którą odczujesz tylko Ty. Postaram się abyś cierpiała tak, jak ja, kiedy odebrałaś mi wszystko co miałem i kochałem.
    Będziesz jeszcze mnie błagała o śmierć.
    Czas zacząć zabawę księżniczko.
    http://thisisbrutalgame.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Przed chwilą zauważyłam to opowiadanie i przeczytałam już wzzystkie rozdziały! To opowiadanie jest cudowne! Jesteś boska! ^^

    OdpowiedzUsuń