- Jasne - prychnęła - Na pewno mój brat jest taki miłosierny, w jakiej ty epoce żyjesz? - zwróciła się do mnie z dziwnym wyrzutem - Wykorzystał cię i się skończyło dobre, jaka ty byłaś głupia jeśli pomyślałaś, że on chciałby z tobą być - drążyła temat - A wiesz co będzie najlepsze? Jak się okaże, że jesteś z nim w ciąży - parsknęła śmiechem - To będzie hit roku, serio Brook, gratuluje rozsądku.
- Nie będe z nim w ciąży, bo nie spałam z nim! - krzyknęłam jej prosto w twarz - Jesteś zazdrosna, bo mam lepsze relacje z nim niż z tobą? On jest moim przyjacielem, chce spędzać ze mną czas i gadamy całe dnie, podczas gdy ty włóczysz się po mieście, bo jesteś zwykłą pieprzoną snobką. Torebki Chanel i te sprawy - pokręciłam głową z uśmiechem - Niczym się nie interesujesz poza sobą, ani nikim, tak więc odpierdol się - zakończyłam dumna ze swojej przemowy.
- Słucham? - zapytała piskliwym głosem - Wynoś się z mojego domu - warknęła i wskazała palcem na drzwi, w których akurat w tym momencie pojawił się Justin.
- Uspokój się histeryczko - zwrócił się do blondynki wchodząc wgłąb pomieszczenia i stając u mojego boku - Nie będziesz wyrzucać moich gości. Brooklyn przyszła tutaj ze mną i do mnie, więc opanuj się i wróć do swojego pokoju, albo jeszcze lepiej - uniósł palcem do góry - Wyjdź z tego domu, a i gdybyś chciała coś powiedzieć to wiem, że rodzice wrócili, bo widziałem się z nimi i wyjaśniłem szybko, że mają się po prostu nie wpierdalać do mnie - oblizał wargę - To wszystko z ogłoszeń do ciebie, żegnam - wskazał na drzwi, a dziewczyna zdezorientowana i jednocześnie wkurzona opuściła pokój.
- Dzięki? - zwróciłam się do niego pytając.
- Nie ma za co - puścił mi oczko - Już lepiej się czujesz? - zapytał i przejechał kciukiem po moim ramieniu.
- Tak, lepiej - odpowiedziałam i zrzuciłam jego rękę z ramienia.
- Coś nie tak zrobiłem?
- Nie, po prostu sam mówiłeś, że niechcesz się zbliżyć i takie tam bzdury - oznajmiłam.
- To jest tylko gest taki jak wczoraj - odpowiedział - Nudziłem się, wiesz jak długo spałaś? - uniósł brwi do góry.
- Widocznie byłam zmęczona twoją obecnością - odparłam.
- Wróciła zadziorna Brooklyn - klasnął w dłonie - A wczoraj byłaś całkiem inna.
- Podobało ci się nie, Bieber? - uniosłam brwi do góry i zrzuciłam ręce na piersi - Lubisz jak dziewczyny do ciebie gną i jesteś ich jedynym ratunkiem. Oszukujesz sam siebie, mówisz, że niechcesz mieć bliższych relacji z dziewczyną, a tak na prawdę tego pragniesz - wbiłam paznokieć w jego klatkę piersiową - Wygrałam, mam rację - oznajmiłam.
- Tak gramy? - zwrócił się do mnie niskim głosem - Okej, więc ty też siebie oszukujesz Brook, mówiąc, że mnie nie pragniesz i nie potrzebujesz mojej bliskości - przybliżył się do mnie - A prawda jest taka, że za każdym razem kiedy jesteśmy blisko jesteś mokra - zaśmiał się - Podoba ci się, kiedy zwracam na ciebie uwagę i kręci cię to, że nie ma w pobliżu mnie innej. Nie ukryjesz przede mną nic Cameron - szepnął mi na ucho, a kiedy ciepłe powietrze dotknęło mojej skóry przez moje ciało przeszedł dreszcz - Pociągam cię, cholernie - ściszył głos do szeptu i zaczął składać pojedyncze pocałunki wzdłuż mojej szyi, było gorąco, cholernie gorąco. Chciałam go, miał racje. Pragnęłam go całą sobą i nie umiałam tego dłużej ukrywać, ale nie mogłam pozwolić na to co się działo w tej chwili. Jesteśmy przyjaciółmi i tak powinno zostać, nic więcej.
- Przestań - postanowiłam działać i odepchnęłam go od siebie.
- Podobało cię się - powiedział dumny z siebie - Dlaczego mam przestać w takim razie?
- Nie możemy, pamiętasz? Mieliiśmy się przyjaźnić.
- Przyjaciele z korzyściami - wzruszył ramionami - Zapomniałem ci powiedzieć, dzwonił twój ojciec.
- Nie mów, że... - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Tak, odebrałem - uśmiechnął się złośliwie - Powiedziałem, że jesteś wykończona i słodko śpisz, więc nie będę ci budził.
- Wiedział, że rozmawia z tobą?
- Powiedział coś w stylu "Załatwię cię jeszcze Bieber, zobaczysz gnoju nie zobaczysz mojej córki nigdy w życiu" - zacytował - Więc myślę, że wiedział - pokiwał twierdząco głową i zaśmiał się najprawdopodobniej przypominając sobie rozmowę z moim ojcem.
- Dzięki Justin - uśmiechnęłam się sztucznie - Dostanę taki opierdol w domu, że serio cię już nigdy nie zobaczę - tupnęłam nogą jak dziecko - Mam cię dość, jade się rozprawić z tatą - rzuciłam i opuściłam pokój - I nie musisz mnie odwozić, poradzę sobie sama - krzyknęłam, będąc już na schodach.
- Ty jesteś Brooklyn? - kiedy miałam zamiar przekroczyć próg przedpokoju zatrzymała mnie kobieta w średnim wieku.
- Tak mi powiedzieli przynajmniej - zaśmiałam się.
- Pozwolisz, że odwiozę cię do domu? Muszę ci coś powiedzieć.
- A kim pani jest? - uniosłam brwi do góry.
- Jestem mamą Justina, proszę, to dla mnie ważne - oznajmiła ze smutną miną, więc tylko pokiwałam głową i wyszłyśmy razem na podwórko. W ciszy wsiadłyśmy to Jeepa brunetki i wyjechałyśmy na ulicę. Justinowi by się nie spodobało, że wracam do domu z jego matką.
- Więc, co mi pani chciała powiedzieć? - zaczęłam obracając się w jej stronę.
- Proszę cię, znajdź sobie innych znajomych - powiedziała spokojnie, a ja zmarszczyłam brwi - Justin naprawdę nie jest odpowiednim towarzystwem dla takiej dziewczyny jak ty - stwierdziła.
- Wszyscy mi to mówią, a ja nie wiem dlaczego - zwróciłam jej uwagę.
- Wiesz, że wyszedł z więzienia - zapytała, więc przytaknęłam - Powiem ci za co - oznajmiła, zwracając na siebie moją pełną uwagę - Pierwszą sprawą były narkotyki, handlował tym i jestem pewna, że bierze do dzisiaj, ponieważ rano sprawdziłam mu kieszenie w bluzie i znalazłam mariuhuanę - westchnęła zmartwiona, ale on powiedział, że nie bierze - Słyszałaś o Ann? - zapytała, na co znowu potwierdziłam czując, że jestem bliska tego, by dowiedzieć się co się kryje w osobie szatyna - Była jego pierwszą miłością, kochał ją nad życie. Byli razem codziennie, ale on ćpał. Pewnego wieczoru był z nią sam w domu - zatrzymała się na chwilę - Chciał, żeby spróbowała jedną działkę, ale wtedy nie kontrolował niczego, wzięła za dużo. Piła wtedy też alkohol, zmarła rankiem. I nie próbuj go nawet tłumaczyć, to przez niego ta biedna dziewczyna nie żyje, on jej na to pozwolił i się do tego przyczynił - kontynuowała mimo tego, że ja już nie byłam w stanie się odezwać - On i jego pieprzone narkotyki zabiły kogoś na kim mu naprawdę zależało, ale wtedy tego nie wiedział, dopiero rano się otrząsnął i od tamtego czasu zmienił się jeszcze bardziej - zaparkowała pod moim blokiem, kiedy dotarłyśmy do celu - Policja przyszła i go zabrała, a my nie wiedzieliśmy o tym, dopiero oni nam powiedzieli. Zamknęli go i teraz wrócił. Brooklyn proszę cię, jesteś tak samo porządną dziewczyną jaką była Ann, on cie wykończy tak jak to zrobił z nią - pokręciła głową - Tacy ludzie się nie zmieniają, nie ma ratunku. Pomimo tego, że Justin jest moim synem, to nie potrafię go obronić, nie potrafię - westchnęła. Nie umiałam nic powiedzieć, jak kamień. Siedziałam w miejscu i wpatrywałam się w przednią szybę próbując przyswoić do ciebie informacje.
---------------
Przepraszam, że krótki, ale wogóle nie mam weny. Zero, napisałam ten rozdział, bo dawno nie było i przepraszam wiem beznadziejny, mimo tego cieszę się, że komuś chce się to czytać. Kocham was xx i zmieniłam user na Twitterze na @secute_ollg
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Szkoda mi strasznie Justina, ze stracił tą Ann właściwie przez własną głupotę. Musiał się bardzo obwiniać. Ale wiem, że jej tego nie zrobi. On się zmienił. Szkoda tylko, ze tak późno się otrząsnął. Rozdział wspaniały Ze
OdpowiedzUsuńgoodnight-sweetheart-jb.blogspot.com
final-justice-jb.blogspot.com
Jej nie było już żadnych błędów :) rozdział świetny:) do następnego ✌
OdpowiedzUsuńOn sie zmienil ♥♥ Jeju oni powinni byc razem <3 Kiedy next?? KOCHAM TO OPOWIADANIE!!!
OdpowiedzUsuńMyślę, że jutro lub piątek. Dziekuje :)
UsuńŚwietne *.*
OdpowiedzUsuńDzięki <3
UsuńSuper, super, super :) Cholera, ta sytuacja w sypialni, już myślałam, że oni serio coś zaczną ze sobą ten teges, ale jednak nie. Justin jest cudownymi tym opowiadaniu ma taka twarz bad boya, ale rownież kochającego chłopaka jakim jest dla Brook. Super rozdział i czekam na następny kochanie ;* ~ Justyna
OdpowiedzUsuńŚwietny ! :)
OdpowiedzUsuńJej... historia z Ann serio jest... smutna? Chyba tak.
OdpowiedzUsuńAle jak matka moze tak na syna nagadywac? :o nie chce zobaczyc, ze sie zmienil? :(
Kocham.
X.O.X.O.
PS. YOUR FOREVER.
dziewczyno co ty za glupoty pieprzysz?! rozdzial jest genialny :* oby wiecej takich :D mam nadzieje ze od tej pory rozdzialy beda czesciej dodawane wiec WENY ŻYCZĘ ! <3
OdpowiedzUsuńDziękuje <3
UsuńMatka Justina mówi o nim przykre rzeczy :(. Gadasz głupoty super rozdział <3.
OdpowiedzUsuńDziękuje xx
UsuńMam nadzieje ze Brook nie uwierzy w te bzdury co gada jej matka Jusa?
OdpowiedzUsuńPoza tym cudowny rozdzial i kiedy next? PS:DODAWAJ CZESCIEJ ROZDZIALY ^^
Nowy jutro lub w piątek :) Dziękuje i postaram się dodawać częściej :)
Usuń